Podróż ¿Ecuador, mi amor? - Opuszczamy Ekwador :(



2010-01-30

Podsumowanie jest cały czas w trakcie tworzenia. Będę wdzieczny za wszelkie uwagi, które pojawią się w trakcie czytania zgromadzonych przeze mnie informacji. Gdybym coś pomieszał, a przecież może się to zdarzyć w natłoku wrażeń, miejsc, itd. które siedzą w mojej głowie proszę o maile na [email protected]. Poprawię :)

 

 ***

 

Dwa zaplanowane tygodnie. Wspaniałe, niepowtarzalne, ekscytujące, zaskakujące.

 Kiedy rozpoczynałem przed wyjazdem z Polski moją kolumberową relację zastanawiałem się jak zatytułować tę podróż. Patronat redakcji KOLUMBERA zobowiązuje do pisania dużo, do przygotowania wstępu itd. No i nie wiedziałem jak zacząć. O smakach było w Maladze, w Stanach podróż Hummerem i stąd tytuł. Jakieś bagna, wypady w Polskę. Ale Ekwador to co innego. To marzenie z dzieciństwa - żółwie z Galapagos. To, że kolumberioza jest nieuleczalna i są inne zaraźliwe choróbska - wiadomo. A czy można poczuć uczucie do odwiedzanego miejsca? 

¿Ecuador, mi amor?

Tak mi się skojarzyło i uznałem, że będzie odpowiednie. Nie przewidziałem jak bardzo. Smok Wawelski w komentarzu poniżej zgodził się:..."por supuesto"... O tak! Z każdym dniem pobytu moja i Chrisa sympatia do tego kraju rosła. A finał, ostatni dzień spędzony w drodze do Mindo był proroczy - widziałem tablicę przy autostradzie promującą kraj: ¡Enamórate en Ecuador! (Zakochaj się w Ekwadorze!).

 Ja już go pokochałem. Za co? Za szczegóły i za całokształt. Kraj na Równiku szczycący się być pępkiem naszego świata. Ale to miłe i pozbawione zbytecznej pychy. Kraj, w którym stale w różnych jego zakątkach są cztery pory roku. Wystarczy wyjechać z Quito w kierunku oceanu, albo odwiedzić Galapagos by poczuć lato, pojechać na wschód do dżungli dotknąć wiecznej wiosny, na południe w góry i zobaczyć wieczny śnieg, albo niższe partie gór z suchymi stokami, gdzie odczuwa się nostalgię jesieni.

 Kraj tak wielu kultur. Główne dziewięć plemion indiańskich i wiele mniejszych, dziewięć szeroko używanych języków: hiszpański, który jest uniwersalny dla wielu ludzi różnych plemion niczym w innej części świata angielski, kichwa (quechua) wprowadzony przez Inków i inne.

Kraj wielu obrzędów, rytuałów, strojów, zwyczajów.

Kraj dla mnie wspaniały ze względu na ilość smaków, zapachów, kształtów owoców i warzyw, wyśmienitej kuchni z mięsa i owoców morza.

 Kraj, przepraszam za takie określenie (już rozmawiałem o tym z Walterem), cywilizowany. Owszem zróżnicowany pod względem mentalności: bawiące się, żyjące dniem dzisiejszym wybrzeże np. Guayaquil) i przewidujący, patrzący w przyszłość z rozwagą interior (zwłaszcza ludzie gór - np. Quito).

 

Misja zakończona... Walizka ciężka od zakupów, pamiątek, ale głowa jeszcze cięższa. Bagaż wrażeń, wspomnień, pozytywnych skojarzeń zostanie w nas do końca życia.

 

 

O tym jak wracaliśmy do kraju z kolejnym przystankiem na Florydzie będzie w innym wątku.

 

 Tekst i zdjęcia i filmiki: Sylwester Zacheja