Cały następny dzień się suszyłem. A poza tym padał deszcz i nie miałem juz zamiaru podczas tej wyprawy więcej jeździć w deszczu. Ale na następny dzień zapowiadali ogromne upały. Więc nie mogłem przegapić takiej okazji. I rano wyjechałem. Założenie było proste. Jechać na wschód od Krakowa i zwiedzać co się da. Na początek przyjechałem do Dobczyc. Tu na wzgórzu nad zalewem Dobczyckim są trwałe ruiny zamku królewskiego. Po raz pierwszy źródła pisane wspominają o zamku w 1362 r., jednak już wcześniej miejsce to było ufortyfikowane, ponieważ w 1311 r., podczas trwającego w Krakowie buntu wójta Alberta, król Władysław Łokietek właśnie w Dobczycach wydał dokument pozbawiający dóbr zbuntowanych mieszczan krakowskich. W kolejnych wiekach zamek doczekał się gruntownej przebudowy. Składał się z zamku górnego i dolnego. W czasach Kazimierza Wielkiego mury miały od 5 do 9 metrów grubości, a zamek był silnie ufortyfikowaną twierdzą. W 1398 roku był tu Władysław Jagiełło i jego żona Jadwiga. Na zamku Jan Długosz nauczał dzieci Kazimierza Jagiellończyka - królewiczów Zygmunta, Aleksandra, Władysława, Fryderyka, Jana i Kazimierza. Ród Lubomirskich, który władał zamkiem od 1585 roku, przebudował gotycką twierdzę na renesansową rezydencję w latach 1593-1594.W 1620 r. zamek miał 70 pomieszczeń i 3 wieże. Podczas inwazji Szwedów w 1702 roku zamek został zniszczony i odtąd zaczął podupadać. W XIX w. zaczęto go stopniowo rozbierać. Dopiero po 1901 roku przeprowadzono tutaj pierwsze prace zabezpieczające. Po wielu latach prac odrestaurowano i odbudowano część zamku. Powstało tutaj muzeum PTTK. Tyle faktów. To co tu pozostało nie oddaje zupełnie dawnej świetności warowni. 15 minut zwiedzania. Bieda i tyle.
Ocena – 3 za śliczny widok na jezioro