Do Luxoru dojechaliśmy tuż po wschodzie słońca. Kierowca po krótkich poszukiwaniach odnalazł Hotel Sheherezad http://www.hotelsheherazade.com/ , w którym zamówiliśmy 2 trzyosobowe osobowe pokoje z łazienką (i tym razem ciepłą wodą) po 300 EP za pokój. Hotel położony jest na zachodnim brzegu Nilu w wiosce Al-Gezira ok. 5 min. pieszo od przystani promów, feluk i innych łodzi które za kilka funtów przewożą na drugą stronę rzeki pod samą świątynię w Luxorze http://en.wikipedia.org/wiki/Luxor_Temple. Jest to dogodna lokalizacja z dala od tłumów turystów, wśród domów miejscowych Egipcjan, z widokiem na Nil oraz uprawne pola. Stanowi to dogodne miejsce tak do zwiedzania całego zachodniego brzegu, jak i wycieczek np. na popularnych tu rowerach które można wypożyczyć w kilku miejscach, po okolicznych wioskach i polach. Łatwo też dostać się na drugą stronę Nilu. Hotel jest czysty i zadbany. Aczkolwiek to nowy budynek imituje stare budowle arabskie, ma spory ogród gdzie dzieci mogły się do woli wyszaleć. W chłodne wieczory właściciel Mohammed rozpala ogniska w żeliwnych stojakach i ustawia przy stolikach dla ogrzania gości. Mohamed jest bardzo operatywny, zorganizuje każdą wycieczkę, felukę, zwiedzanie Doliny Królów i innych świątyń, balony i co kto woli. My zorganizowaliśmy u niego 3 dniowa wycieczkę na pustynie i do oaz pustynnych.
Pierwszego dnia popłynęliśmy łodzią znaleziona na przystaniu do świątyni w Karnak. Jest to świątynia boga Amona z największą wśród wszystkich egipskich świątyń sala kolumnową. Budowla jest imponująca jeśli uświadomić sobie, że kolumny te były już dla starożytnych greków i rzymian antycznymi zabytkami tak starymi jak dla nas obecnie świątynie greckie.
Z Karnak gdzie spędziliśmy niemal pół dnia wróciliśmy do Luxoru i po przeprawie rzeką do hotelu.
Następny dzień spędziliśmy w Dolinie Królów i okolicznych zabytkach starożytnego Egiptu. Dla mnie osobiście najciekawszy był lokalny cotygodniowy targ, na który natknęliśmy się po drodze. Generalnie uwielbiam targi w różnych miejscach świata, ten aczkolwiek całkiem inny jeśli chodzi o wygląd to w atmosferze przypominał mi odwiedzony rok temu targ w Bang-Niang w Tajlandii. Ten sam rodzaj orientalnych fajerwerków dla zmysłów, kolorytu i rozgardiaszu.
Po południu poszliśmy na basen do jednego z lokalnych hoteli, z którym nasz hotel ma jakiś deal w wyniku czego gości z Sheherezady wpuszczają na basen za pół ceny. Woda w basenie zimna ale dzieci i tak miały frajdę. Wieczór tradycyjnie spędziliśmy na kolacji w ogrodzie siedząc do późna nad ogniskiem i (co niektórzy) shishą. Wynegocjowaliśmy też z Mohammedem warunki wycieczki na pustynię, na która wyruszyć mieliśmy kolejnego dnia o świcie. W poszukiwaniu bankomatu i wymiany pieniędzy koniecznych na opłacenie wycieczki popłynąłem też na nocny spacer na wschodnią stronę Nilu. Podróż lokalnym promem jest nieco dłuższa (głównie z uwagi na dość długi załadunek i rozładunek promu) niż rejs prywatną łódką ale pozwala poobserwować miejscowych. Tym razem natknęliśmy się na brygadę wracającą do cywila po służbie wojskowej. Po drugiej stronie rzeki była zaś okazja na krótką nocną sesję fotograficzną wokół świątyni w Luxorze.