Kolejny dzień postanowiliśmy przeznaczyć na wycieczkę bardziej krajoznawczą niż towarzyską. Zaczęliśmy od Supraśla...
Bomba! Klasztor Męski Zwiastowania N.M.P. od szesnastego wieku przechodził z rąk do rąk między prawosławnymi, unitami i katolikami. Był niszczony i grabiony. Działała tu fabryka tekstylna, sierociniec i szkoła rolnicza...
W końcu, w latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia, po prawie pięciuset latach burzliwej historii, monastyr wrócił do pierwotnych właścicieli - Kościoła Prawosławnego. Dziś jest jednym z pięciu funkcjonujących w Polsce klasztorów obrządku wschodniego.
Jak głosi legenda, o lokalizacji supraskiego monastyru zdecydowała opatrzność (albo ślepy los). Kilka kroków od dzisiejszych zabudowań klasztornych, w zakolu rzeki Supraśl zatrzymać się miał krzyż puszczony na wodę w Gródku, przez tamtejszych mnichów. Uznali to za znak niebios i wznieśli w tym miejscu najpierw drewnianą cerkiew, a z czasem cały kompleks. Pustelnicy poszukiwali spokojnego miejsca do kontemplacji, nauki i chwalenia Pana.
Nie mogli wybrać lepiej, bo do dziś Supraśl to spokojna i cicha mieścinka. Zabudowana parterowymi, drewnianymi domkami, z których wiele ozdabia tabliczka "zabytek klasy zerowej". Ruchu nie ma tu prawie żadnego, a po ulicach spaceruje głównie młodzież. W tym sporo "kolorowych" uczniów Liceum Plastycznego.
Zresztą, jakiś specyficzny ferment musi unosić się w supraskim powietrzu. Chyba nieprzypadkowo powstał tu i nadal funkcjonuje jeden z najważniejszych polskich teatrów niezależnych - Teatr Wierszalin.
Przejazdem, czy na dłużej... Warto tu wpaść!
[Więcej informacji na stronie klasztoru]