Pierwszym objawem japońskiego zaawansowania technologicznego, jakie napotkaliśmy po przyjeździe były toalety. Wystarczy spojrzeć na zdjęcie, żeby stwierdzić, ze niewiele maja one wspólnego z naszymi wychodkami, a jeśli dołożymy do tego instrukcje wyłącznie po japońsku, rzecz najbardziej prozaiczna staje się przygoda.
Oprócz funkcji tak oczywistych jak podgrzewanie deski i regulacja mocy spłukiwania, kibelek ten posiada również funkcje bidetu (inna dla kobiet i dla mężczyzn), regulacje temperatury wody do podmywania, pochłaniacz przykrych zapachów (również z regulowanym natężeniem), odgłos spłukiwania wody (tutaj Japończycy podają jakieś pokrętne wytłumaczenie o tym, ze kobiety krepują się załatwiając swoje potrzeby i spłukują wodę, żeby stłumić wstydliwe odgłosy). Można tez znaleźć model ze świergotem ptaków, który ma uprzyjemnić intymne momenty. Prawdziwie rewolucyjna funkcja, jak na nasz gust, to zamontowany nad zbiornikiem kranik, którym woda wlewa się do małego zlewiku na cysternie i stamtąd do zbiornika. Można wiec bezpośrednio po skorzystaniu z toalety, umyć sobie ręce, nie zużywając niepotrzebnie wody. Recycling na całego. Takie wzornictwo popieramy.
Prysznice tez są ciekawe. Są to raczej kapsuły niż kabiny prysznicowe, maja swoje własne oświetlenie i mamy wrażenie, ze są zaprogramowane na jakieś japońskie ablucje, bo nigdy nie leci z nich taka woda, jaka w danym momencie chciałoby się oblać.
A dziś to się dopiero działo, ale to już kiedy indziej, bo trzeba iść spać...
Tutaj więcej informacji na ten wielce zajmujący temat (po angielsku).
Podróż Dromofobia - Japońskie toalety
2009-04-27