Pożegnaliśmy towarzysza, który był z nami w trasie od miesiąca wyznaczając kierunek marszruty. Rozdzieliliśmy się w ogromnej delcie, gdzie po przebyciu 6 krajów i 4800 km cała masa życiodajnej wody wpada do Morza Chińskiego. Rzeka towarzyszyła nam odkąd wjechaliśmy do Laosu, w Kambodży i w Wietnamie, a teraz z żalem musimy się rozstać.
Mekong jest tak dostojnym elementem krajobrazu Indochin, ze nie sposób nie darzyć go szacunkiem. Dla nas przez miesiąc był osią wyprawy i widok jego nurtu stal się codziennością, która nie przestaje zaskakiwać.
Rzeka Matka dba o swoje dzieci użyźniając ich pola, przynosząc ryby, pozwalając przemieszczać się wzdłuż jej brzegów i ściągając turystów. W jej toniach kryją się smoki, które bronią mieszkańców, delfiny, które są wcieleniami przodków i węże, które lecza.
Zanurzamy rękę w Mekongu i płyniemy do Sajgonu.