Środa
3 sierpnia 2008
01:40
Wszyscy poszli spać, k... jego mać. Dwóch Portugalczyków jedzie do Pekinu, z tego pociągu wszędzie jest już blisko. Rozmawiałem z prowodnikiem – typowy handlarz, wciska na siłę piwo, herbatę i inne zasoby jego kantorka. Mówił, że widział zaćmienie przez okno pociagu, ale niespecjalnie się napatrzył, bo go głowa bolała...
11:23
Krasnojarsk za nami, zaczęły się górki.
Obudziłem się koło 9.00, za oknem deszcz i las (nadal brzozowy). Z „żywych” spotkałem tylko Krzycha. Zaproponował wyjście na zrobienie paru zdjęć podczas postoju. Trochę w strachu, ale poszedłem. Dworzec ładny, okazały, niestety, z tego miejsca, gdzie byliśmy, nie było widać napisu, na który tak czekałem. Na placu obstąpiły mnie trzy cyganki - chciały mi wróżyć za rubla, ale uparcie odpowiadałem na każdą propozycję/pytanie: Spasiba. W tle placu potężny lew na postumencie (chyba godło miasta) i okazała fontanna. W oddali żuraw – normalny już dla mnie widok w wielkich, budujących się miastach. Szczęśliwie udało nam się wrócić przed odjazdem pociągu, ale już się chyba nie zdecyduję na taki ryzykowny wypad. Widzieliśmy pociąg „Rassija” relacji Moskwa-Władywostok, ludzie stamtąd wyglądali jak zoombie. Faktycznie, jeden gość ledwo chodził, ale to raczej jakiś dworcowy żul.
Na końcu miasta mijaliśmy rzekę Jenisej otoczoną pięknymi, wysokimi grzbietami gór.
12:37
Za oknem w końcu syberyjskie klimaty. Stepy, stepy, stepy i te „piękne” charakterystyczne drewniane domki z niebieskimi okiennicami – na niektórych zauważyłem nawet anteny telewizyjne. Tylko bydynek stacji jest zawsze murowany. Kumpel miał rację – bez sety nie da się ogarnąć umysłem tego wszechświata pustki.
Gdy robiłem zdjęcie przez otwarte okno, jakiś Niemiec kazał mi je zamknąć. Mogłem go olać udając, że nie rozumiem, o co prosi, ale zamknąłem. A on niedługo po tym poszedł, otworzył je i sam się gapił... Nie dam się więcej tak zrobić.
Poza Łukaszem jeszcze nikt nie wstał...
16:10
Tajga – płuca Syberii i świata. Czegoś innego się spodziewałem. Dominują świerk i brzoza. Przy torach sporo spalonych drzew, zwęglonych ale żywych. Widziałem słup: 4444 kilometry od Moskwy. Teren dość pagórkowaty, mało rzek, a jeśli są, to małe.
Kupiłem u prowodnika przepiękną podstawkę na szklankę za 500 rubli. Gość nie chciał opuścić 100, ba, nawet 10 rubli ani dorzucić gratisowej herbaty... Na dziś mam jeszcze 1700 rubli i 50 dolarów. Przed nami 12 dni wyprawy, trzeba zacząć oszczędzać.
23:28
Dzień w pociągu za nami. Było parę widoków wartych walki o miejsce z aparatem przy otwartym oknie. Wzgórza gdzieś daleko na wschodnim horyzoncie i przepiękna intensywna tęcza o zachodzie Słońca. Widziałem parę krów, kilka samochodów, ludzi w tym pustkowiu naprawdę sporadycznie się widzi. Nie chciałbym tu zostać wysadzonym, jak to przytrafiło się moim rodakom pół wieku temu...