1.
A tak mówiąc szczerze naprawdę trudno w tym trzydziestomilionowym "miasteczku" znaleźć naprawdę fajną laskę. Najładniejsza, jaką do tej pory spotkałem to ta, która była przerażona tańcząc ze mną. Poza tym wolne są tu tylko dziewczęta w wieku 13-19 lat. Wierz mi, że dla mnie, Europejczyka, nie raz było wielkim szokiem, kiedy dowiadywałem się, że dziewczę wdzięku całkiem dużego, i nie tylko wdzięku..., ma 13-14 lat!
Zupełnie inna sprawa to, JAKIE są tutejsze laski. Na pierwszy rzut oka, wydać ci się może, że są "łatwe", bo tulą się na potęgę do wszystkiego, co ma zwis męski (niekoniecznie ozdobny). Ale po głębszej i dokładniejszej obdukcji stwierdzasz, że jest to albo brak ciepła w domu rodzinnym, albo wrodzona potrzeba szczucia faceta(ów). Wprawdzie nie miałem okazji i ochoty posuwać się dalej w moich, jak najbardziej naukowych, dociekaniach, ale z rozmów wiem, że na tego typu niewinnych igraszkach zwykle się kończy. Świadczy o tym fakt, że laski, które przekraczają tę delikatną granicę, nie cieszą się zbyt dobrą opinią i są raczej wyśmiewane na ulicy, niż adorowane czy podrywane.
2.
Mam już swoja ulubioną piosenkę. Wydaje mi się, że to pierwszy song, jaki usłyszałem po wylądowaniu i który chodził za mną cały tydzień. Obleciałem z Mario ze 20 stoisk z płytami żeby kupić to arcydzieło. Zanim jednak to się stało, w sklepach, autobusach, na wszelkich bazarach czyhałem na tę pieśń, żeby Mario wiedział, czego szukamy. W końcu udało nam się namierzyć "artystów". Kupiłem płytkę, ale okazało się, że nie działa. Dzisiaj kupiłem drugą. Ta działa, ale skacze. Pewnie kupię trzecią, bo to takie śmiesznie tanie, pirackie składaki z gołymi laskami na okładkach, jakie u nas, na kasetach, można było kupić na początku lat 90. Pieśń kiczowata jest wielce. Nosi dumny i romantyczny tytuł Obseción i podoba mi się strasznie.
3.
Co do fasoli i innych ingrediencji składających się na meksykańskie posiłki, to wierz mi, że czasami jest ciężko. Szczególnie jak sobie człek niewinnie literka Corony na wieczór dziabnie (maja tu "rodzinne" litrowe piwka) i rano musi jeść coś, co zowie się frijole refrito i składa się głównie z podsmażonej lub rozgotowanej fasoli, na którą nie mogę już patrzeć. Unikam jej jak ognia, ale nie zawsze mi się to udaje.