Podróż Meksyk... mój pierwszy raz - Zócalo... rekonesans



2003-10-23

Kiedy już odespałem swoje (a wierz mi, że ta wysokość i ciśnienie rzeczywiście mają znaczenie; pierwszy papieros po wyjściu z lotniska omal nie zwalił mnie z nóg), czyli o 12 tutejszego czasu, ruszyliśmy z Mario na Plac Zócalo. To najważniejsze miejsce w México. Mieliśmy niestety mało czasu, więc zobaczyłem tylko plac. Nic więcej. Jutro wracamy tam pozwiedzać co się da. Przy okazji wymieniłem kasę po, jak się okazało, bardzo dobrym kursie i kupiłem kilka koszulek w tym jedną zapatystowską od przedstawicieli "Zbuntowanych Ludów Autochtonicznych Chiapas" za 70 pesos (podobno to bardzo dużo). Kupiłem też małą zapatystkę robioną z "czegoś-tam". Inne suveniry obejrzę jutro.

 

Po krótkim zwiedzaniu okazało się, że jesteśmy umówieni z Jesusem Rafaelem Martinezem Garcią z tutejszego Rotary Clubu, w restauracji serwującej owoce morza. Moja miłość to tej strawy jest równie wielka jak do kurczakopodobnego jedzenia z samolotu, więc podziękowałem uprzejmie i zjadłem tylko jakąś wielka rybę, której nazwy nie jestem w stanie odtworzyć.

 

Z synami współwłaścicielki (Ricardo i Rodrigo; mają jeszcze siostrzyczkę Reginę) pospacerowaliśmy trochę po mieście. Miałem w końcu okazję spróbować najsłynniejszego meksykańskiego piwa Corona (muszę powiedzieć, że się nie zawiodłem; smakuje całkiem jak piwo). Po wszystkim poszliśmy na tacos. Ta najpopularniejsza meksykańska przekąska jest naprawdę niezła. Chcieli mnie sprawdzić i zaproponowali mi najostrzejszy z sosów/dodatków. Chyba byli rozczarowani, bo do ostrości szaszłyków mamy trochę im brakowało. Ale generalnie tacos są smaczne (w końcu miałem okazję zjeść mięso bez fasoli).

 

Po powrocie do domu, musiałem oczywiście zjeść tradycyjną kolację (tym razem były to tortillas, które niczym nie różnią się od tacos i sopes), a później zasiąść do wódki i tequili...

 

W zasadzie to na dzisiaj wszystko. Więcej wrażeń nie miałem. Chyba, że jazda metrem, które tutaj jest po prostu genialne! Jest BARDZO szybkie, jeździ wszędzie, jest czyste i podobno jest najbezpieczniejsze. Miałem też okazje jechać tutejszą "wieloosobową taksówką" (Taxi Microbuses Combi). Taryfa: pierwsze 5 km - 2 pesos, 5-12 km - 2,50 pesos, powyżej 12 km - 3,50 pesos, taryfa nocna 4 pesos. To stary Volkswagen "ogórek" z drzwiami zamykanymi przez kierowcę za pomocą linki i kilku bloczków. Ale podobno jeżdżą wszędzie i są tanie.