Emocje wzięły górę nad zdrowym rozsądkiem, co zaowocowało przesadna ilością zdjęć. Ograniczę zatem teksty, bo … co tu gadać.
Jest bajecznie od rana do wieczora i w nocy też. Rano budził mnie odgłos przepływającej tuż pod nosem Jadrolinii. Wieczorem biegałam na taras przy każdym dźwięku silnika statku, stateczku, łódki.
Na plaży nie sposób się nudzić wśród agaw, kwitnących czerwono i żółto kaktusów, pod piniami, goniąc jaszczurki, obserwując mewy, chłodząc się kąpielą cały czas w towarzystwie pływających statków łodzi, pontonów - wszystkiego po trochę.
Miasto i jego piętrowe uliczki fascynowało mnie i w południe, i wieczorem zapełnione turystami, gwarne, coraz bardziej hałaśliwe. Port i promenada to również atrakcja całodobowa. Twierdza (zdobyta tym razem samochodem - na myśl o wspinaczce w upale roniło mi się słabo) pozwala spojrzeć na miasto z góry. Widok niezapomniany. Do tego jest gdzie pojeździć – widoki tylko chłonąć.
Miasto powoli zmienia się w drogi kurorcik. Hotele rosną i wyłażą na plażę.Knajpy przy najruchliwszych placach i ulicach niewiele już mają chorwackiego klimatu. Trzeba się śpieszyć !