Podróż W stronę Marrakeszu - Na narty...



2006-05-19

Piątek. Ostatni dzień... Z założenia musiał być od rana smutny. Chcieliśmy się nawet obrazić i nie pójść na, jeszcze bardziej dołujące, śniadanie. Jednak jakoś przezwyciężyliśmy niemoc i po śniadaniu, i obowiązkowej sjeście, postanowiliśmy po prostu połazić po mieście.

 

Wśród miejsc, które możnaby jeszcze zobaczyć znalazł się m.in. Teatr Królewski, który wypatrzyliśmy z okna autobusu wracając z Essaouiry. Podświetlony, otoczony palmami wyglądał całkiem interesujaco. W dzień zmienił się w "po prostu ładny budynek". Bez nocnych efektów nie robił już takiego wrazenia.

 

Spacerując w stronę centrum, w skwarny dzień, zobaczyłem znak (drogowskaz), z którym równać może się tylko latynoamerykańska curva peligrosa. Drogowskaz wskazywał kierunek... narciarskich tras zjazdowych w górach Atlas. Wiem że to nic specjalnie niezwykłego, ale mimo wszystko palmy, skwar, handlarze polewający wodą chodniki przed sklepami... a na tle tego wszystkiego widmo śniegu i mrozu, raptem kilkadziesiąt kilometrów dalej...

 

W największy skwar wybraliśmy się zobaczyć grobowce Saadytów, kolejne miejsce obowiązkowe z przewodnika, a poza tym grobowce jakoś tak w naturalny sposób kojarzą się z chłodem, którego deficyt zdecydowanie odczuwaliśmy. Grobowce są miejscem ostatniego spoczynku sułtanów, ich rodzin i dostojników dynastii Saadytów. Pierwsze mogiły pochodzą z XVI wieku, a w sumie pochowano tu kilka setek osób. Najważniejszych chowano w jednym z dwóch ogromnych i pięknie ozdobionych grobowców, przypominających raczej pałace.

 

Nekropolia przetrwała niszczycielskie panowanie sułtana Mulaja Ismaila, który zdewastował znaczną cześć budowli w mieście, wzniesionych przez jego poprzedników z innych dynastii. Ocalenie mauzoleum zawdzięcza prawdopodobnie przesądności sułtana obawiającego się ewentualnej zemsty zza światów. Zamiast niszczyć, kazał grobowce zamurować i tak przetrwały w ciszy do 1917 roku, kiedy to jeden z francuskich gubernatorów wypatrzył je z samolotu.

 

W przewodniku znalazłem dobrą radę odnośnie odwiedzin grobowców: najlepiej robić to rano, kiedy nie ma tu jeszcze zbyt wielu turystów. Rada, którą powinniśmy wziąć sobie do serca, bo w czasie naszej wizyty tłok był taki, że przed poszczególnymi pomieszczeniami ustawiały się długie kolejki, a wyjście/wejście bardzo wąską ścieżką prowadzącą do mauzoleum, odbywało się bokiem, przy ścianie. Dopiero na placu przed meczetem Kazba zrobiło się trochę luźniej i mogliśmy złapać oddech.