Podróż W stronę Marrakeszu - Haszysz? ...a może dziewczyny??



2006-05-15

Trio Latino było zamknięte, więc Olka postanowiła wcześniej się położyć, a ja zabrałem notatnik, Casablankę i aparaty, żeby na patio hotelu spisać trochę wrażeń z pierwszych dni. Niezbyt mi to szło...

 

Po mniej więcej dwóch godzinach przeglądania zdjęć, przysiadł się do mnie hotelowy ochroniarz i zagadnął po francusku. Na nic zdały się moje tłumaczenia, że ni w ząb nie kumam "o czym do mnie rozmawia". I tak przez kolejną godzinę, przerywaną długimi minutami ciszy, rozmawialiśmy po arabsko-francusko-hiszpańsko-angielsku, na temat moich wrażeń z Marrakeszu. Jak przystało na wykidajłę trzygwiazdkowego hotelu, zapytał czy nie jestem zainteresowany lokalnym haszyszem. Po odmowie nie nalegał, ale znów nastała cisza. Kiedy obok przeszły dwie "odkryte" laski - widok dość egzotyczny jak na tę porę (około 2 w nocy) i to miasto - zapytał co myślę o Marokankach. Zgodnie z prawdą odpowiedziałem, że są całkiem fajne, na co padła kolejna propozycja. "Może miałbyś ochotę na dziewczynkę?" Też uprzejmie odmówiłem;-)

 

Zanim wróciłem do pokoju, zrobiłem sobie jeszcze małą rundkę wokół hotelu i ze zdziwieniem zauważyłem człowieka wychodzącego z bagażnika wielkiego, nowoczesnego autobusu stojącego na hotelowym parkingu, który kilka godzin wcześniej przywiózł kolejna grupę francuskich emerytów. Facet urządził sobie sypialnie w bagażniku... Tak na marginesie, to trochę smutne, że cena wycieczki nie obejmuje noclegu kierowcy w normalnym łóżku...

 

Idę spać... do łóżka.