Jednym z celów naszej wycieczki, częścią tryptyku bieszczadzkiego było poznanie architektury sakralnej Podkarpacia, a ściślej południowo-wschodniej części. Piękne, drewniane kościółki mają swój urok. W zależności od regionu różnią się kształtem bryły. Noszą cechy charakterystyczne dla budownictwa grup etnicznych tak jak można to zobaczyć w Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku.
Kiedy do nich się zbliżasz, po pierwsze czuć specyficzny zapach impregnowanego drewna. Trudno się pomylić. Ta woń jest duszna, dławiąca, jeszcze bardziej wyczuwalna kiedy od dawna nie padał deszcz i drewno jest wyschnięte.
Po drugie, bliższy kontakt wzbudza wewnętrzną zadumę. Myśli biegną w czasie do momentów kiedy świątynie żyły poprzez obecność wiernych, ich obrzędy, liturgię.
Mówimy o nich cerkwie, bo taki jest rodowód religijny obrządku wschodniego, ale teraz najczęściej są to kościoły rzymsko-katolickie. Budynki oraz ich wnętrza przyciągają wielu turystów. Są też miejsca odwiedzane rzadziej. Powstało wiele albumów z pięknymi zdjęciami. Aż trudno wymieniać jedne zapominając o innych. Wystarczy wpisać zapytanie do Googli i wyświetli się kilkanaście stron linków.
Moje podejście do tematu to próba pokazania ich tajemniczego piękna.
Odwiedziliśmy wspólnie z Krzysztofem dziewięć miejsc (w ciągu trzech dni), które są kolejnymi fragmentami podróży. Byliśmy o różnych porach co szczególnie widać po zdjęciach nocnych z Hoszowa. Jedne kościółki były otwarte, inne można było obejrzeć tylko z zewnątrz. Informacje o miejscach czerpałem z portalu Twoje Bieszczady i trochę z Wikipedii. Teksty tutaj zamieszczone są przeredagowane przeze mnie na podstawie tamtych informacji. Trudno być tutaj odkrywczym i napisać coś innego skoro fakty historyczne są niezmienne.
Wszystkie cerkwie można zwiedzać w ramach Szlaku Architektury Drewnianej.
Ciekawostką jaką zauważyłem jest to, że cerkwie z tego regionu najczęściej były pod wezwaniem Św. Mikołaja, albo Św. Michała Archanioła.