Podróż Ten niesamowity Meksyk! - Queretaro i San Miguel de Allende




Po dlugim dniu i na konczacych sie resztkach energii docieramy do Queretaro. Znajdujemy hotel i wreszcie mozemy sie zrelaksowac po pierwszym jakze tresciwym dniu naszej samochodowej podrozy po wielkim Meksyku. Nastepnego dnia rano postanawiamy pojechac na sniadanie do starego srodmiescia. Parkujemy samochod w jednej z waskich starych i bajecznie kolorowych uliczek i ruszamy do rynku w poszukiwaniu dobrej restauracji na sniadanie. Coz moze byc lepszego niz miejsce pod drzewami na plycie starego placu z widokiem na fontanne i stare kamienice z arkadami. W takim otoczeniu wszystko smakuje lepiej! Po posilku ruszamy na krotki obchod miasta. Ze wzgorza wypatrujemy dlugi na 2 km stary akwedukt, ktory jest symbolem miasta. Ostani luk akweduktu znajduje sie w klasztorze Franciszkanow, co swiadczy o przedsiebiorczosci tych braciszkow. W tymze klasztorze spedzil ostanie dni swego zycia, czekajac na egzekucje cesarz Maksymilian.

Idac z klasztoru w strone centrum slyszymy za soba „dzien dobry”. Mlody, schludnie ubrany mezczyzna z malym plecaczkiem pozdrawia nas z usmiechem. Po krotkiej wymianie podrozniczych informacji dowiadujemy sie, ze jest Franciszkaninem (mieszkajacym w Rzymie) i zatrzymal sie tu w ramach swojej polsluzbowej misji po Meksyku. Hmm, jak sie pozniej okazalo byl to jedyny raz gdy uslyszelismy polskie slowo w czasie naszej calej 40-dniowej podrozy po jakby nie bylo turystycznym i czesto odwiedzanym przez Polakow Meksyku...

Po spacerze musimy jeszce wrocic do hotelu po bagaz i ruszamy w dalsza droge, do San Miguel de Allende. Jest to male kolonialne miasteczko, ktore w czasach swej najwiekszej swietnosci wzbogacilo sie na wydobyciu srebra. Dzis jakby odzylo powtornie, gdyz jakis  czas temu upatrzyli je sobie amerykanscy emeryci ceniacy sobie spokoj, dobry klimat i eleganckie zycie za przystepna cene. Ilosc kosciolow na metr kwadratowy jest tu wyzsza niz w starym Krakowie. Niektore stoja tak blisko siebie jakby mialy dzielic te sama dzwonnice lub kruzganki. Najbardziej wyrozniajacym sie kosciolem jest Parequeria stojaca przy glownym placu zwanym El Jardin czyli Ogrod. Jej dziwaczna fasade i wieze bedace mieszanka gotyku i baroku trudno zapomniec lub pomylic z jakimkolwiek innym kosciolem w Meksyku. W niedziele poznym popoludniem trafiamy na „rynek glowny”, gdzie akurat odbywa sie pyszna zabawa. Na srodku jest mala muszla koncertowa w ksztalcie okraglej altanki, gdzie przygrywa zespol a na plycie rynku tanczy mnostwo par. Trzech mezczyzn w srednim wieku sie wyraznie wyroznia zarowno umiejetnosciami jak i strojem – to nauczyciele z miejscowej szkoly tanca. Pierwsza lekcja, na rynku, jest za darmo... Wszyscy sie swietnie bawia: muzycy przygrywajacy do tanca, tanczacy i obsiadujacy wszystkie lawki i murki mniej lub bardziej przypadkowi widzowie. 

Miasto jest pofaldowane, waskie uliczki to pna sie w gore, to opadaja w dol, lecz de facto lezy w dolinie, wiec aby miec naprawde piekny na nie widok, trzeba sie wspiac okolo 1.5 kilometra od centrum na droge dojazdowa do miasta. Taki spacer postanowilismy sobie zrobic ktoregos dnia. Idac nieco na azymut i pod gore, troche bladzilismy czasami idac waska sciezka przez krzaki, ale ostatecznie cel swoj osiagnawszy moglismy podziwiac panorame miasta z najwyzszego punktu. Schodzac pozniej w dol waskimi uliczkami podziwialismy stale zmieniajace sie widoki.

Poniewaz stare miasto jest w sumie niewielkie, moglismy wyprobowac polecane przez wlasciciela hotelu mieszczace sie tam restauracje. Do dzis mamy przed oczyma chiles en nogada (nadziewane papryki), swietnie przyrzadzone i tak smakowite, ze wciaz czujemy tamten boski smak. Nigdy juz pozniej nie udalo nam sie tego dania powtornie zjesc, mimo naszych szczerych checi.

  • Queretaro
  • Queretaro
  • Queretaro
  • Queretaro
  • San Miguel de Allende.
  • San Miguel de Allende
  • San Miguel de Allende
  • San Miguel de Allende
  • San Miguel de Allende