Nasz nastepny skok to Uruapan, a to dlatego, ze w poblizu jest najmlodszy wulkan na swiecie. Poczatkowo z Guadalajara jedziemy autostrada, lecz gdy zjezdzamy na boczna droge zaczynaja sie klopoty nawigacyjne, gdyz nasz atlas zakupiony w Mexico City nie jest zbyt dokladny, a na dodatek zlego nie ma w nim drog trzeciej kategorii a drogi inne niz autostrady nie sa opisane numerami. Gdy nam sie juz udalo wstrzelic na glowna droge do celu, zatrzymuje nas policja:

-Dokad panstwo jada?

-Do Uruapan

-Droga jest dalej zamknieta. Musicie zawrocic... 

Tu policjant nam zaczal tlumaczyc na jakie miejscowosci mamy sie kierowac, a zadna nie wpadala latwo w ucho. Poniewaz nie ma nigdzie drogowskazow, wiec pytam ludzi przy kazdej okazji. Raz nawet ludzi pracujacych w polu, i dobrze zrobilem, bo musimy zawrocic. Mowie im, ze tych wszystkich miejscowosci nie mam na mapie, wiec podaja mi jeszcze pare nazw dodatkowo, abym jakos mogl nawigowac. Okolica, przez ktora przejezdzamy jest niezwykle malownicza, zielone wzgorza, rozlegle doliny, droga to wije sie serpentynami to lagodnie opada w dol. Nagle naszym oczom ukazuje sie dziwne zjawisko: 100 metrow przed nami droga gwaltownie dymi. –Bedziemy swiadkami powstania nowego wulkanu – przemknelo mi przez mysl. Na wszelki wypadek zwalniam i z Mariola sie zastanawiamy co to moze byc. Zadnego podejrzanego zapachu jednak nie czujemy, wiec postanawiamy jechac dalej. Po jakims czasie rozwiazujemy zagadke. Otoz, ciut wczesniej musiala przejsc tedy nisko zawieszona chmura deszczowa, stad taka ostra granica na mokrej, jak sie pozniej okazalo jezdni, a mocno nagrzany w sloncu asfalt zaczal szybko zmieniac wode w pare, a caly efekt zostal jeszcze spotegowany dosc chlodnym powietrzem w gorach na wysokosci 2500 m npm. 

Na drugi dzien rano jedziemy pod wulkan Paricutin, ktorego historia jest naprawde niezwykla. W lutym 1943 roku pewien rolnik z plemienia Purepecha podczas orania swojego pola kukrydzy nagle zauwazyl wydobywajace sie wyziewy siarkowe z ziemi. Poczatkowo probowal je zatkac, ale gdy ziemia zaczela go parzyc w bose stopy, pobiegl do wioski z sensacyjna wiadomoscia. To uratowalo mieszkancow wioski, gdyz wkrotce na polu kukurydzy zaczal sie rodzic wulkan, ktory w przeciagu tygodnia wystawal juz kilkadziesiat metrow nad ziemia a jego lawa zalala okoliczne wioski.  

W miejscowosci w poblizu wulkanu zatrzymuje nas Indianin Purepecha i przedstawia propozycje, ze zabierze nas pod wulkan na koniu. Poniewaz okazuje sie, ze cala wycieczka jest jednak o wiele dluzsza niz myslelismy, postanawiamy  pojechac tylko pod czolo lawy i zobaczyc pozostalosci zalanych wiosek. Indianin pocwalowal wyboista droga na koniu a my za nim pojechalismy samochodem, przy czym, on jest w takich warunkach szybszy, wiec od czasu do czasu przystaje, aby nas nie zgubic. Dojezdamy do wioski i slyszymy megafony przekrzykujace sie roznymi sloganami w jakims bardzo dziwnym jezyku, przypominajacym z grubsza cos z centralnej Azji. Przy jakby nie bylo nieco azjatyckiej urodzie Indian Purepecha i ich barwnych strojach, odnosimy wrazenie, jakbysmy sie znalezli na innym kontynencie.

Zostawiamy samochod i przesiadamy sie na konie. Schodzimy stromo w dol. W jednym miejscu rozposciera sie widok na cala doline. W dole jest morze zastyglej lawy, z ktorej wystaje wieza kosciola. Niesamowity widok! Podjezdzamy pod czolo pola lawy, schodzimy z koni i dalej pieszo przedzieramy sie po zwalach lawy do kosciola. Jest on wiekszy niz sie spodziewalismy i ma jakies 150-200 lat. Caly jego srodek zawalil sie pod naporem plynacej lawy, lecz zostala fasada i jedna wieza. Symetryczne miejsce, gdzie powinna stac druga wieza jest puste i wyglada jak sciete reka jakiegos kolosa, ale historia nic nie wspomina o tym, ze kosciol mial kiedykolwiek dwie wieze... Zachowalo sie rowniez presbiterium i oltarz, ktory jest zupelnie nietkniety. Lawa zatrzymala sie tuz przed  nim tworzac sciane wysokosci okolo 10 m. Stojac na jej szczycie widac ponizej oltarz jak we wnetrzu wielkiej studni. Taki bieg wydarzen uznano za cud i codziennie ludzie zanosza tam swieze kwiaty. Wynurzajacy sie z lawy kosciol ze stojacym w tle stozkiem wulkanu zaliczam do jednego z najciekawszych punktow naszej podrozy po Meksyku!!

 

  • Wulkan Paricutin
  • Wulkan Paricutin
  • Kosciol u stop wulkanu Paricutin.
  • Kosciol u stop wulkanu Paricutin.
  • Wulkan Paricutin
  • Wulkan Paricutin i resztki kosciola
  • Wulkan Paricutin i resztki kosciola
  • Wulkan Paricutin i resztki kosciola