Około południa, zza zakrętu wyłania się panorama Dubrovnika z malowniczo zawieszonym mostem i olbrzymim wycieczkowcem w porcie. Stajemy by jak wielu popełnić ten nieco sztampowy kadr po czym ruszamy dalej i szybko przedostajemy się pod mury. Po drogowskazach lądujemy na podziemnym parkingu tuż przy starówce. Jeszcze tylko pełna schodków wąska uliczka i staniemy pod główną bramą.
Miasta nie trzeba przedstawiać. Nie będę pisał o legendzie Orlando, mierzeniu łokciem, fladze Libertas, charakterystycznych dzwiękach dzwonów oraz czerwonych dachówkach. Zabytków jest tutaj tyle, że można bez końca się nimi zachwycać. Wspomnę tylko o tym co wzbudziło naszą ciekawość i o czym trudno przeczytać w przewodniku. Na koniec zapraszam do fotorelacji bo to trzeba po prostu zobaczyć :)
Do napotkanych ciekawostek z pewnością trzeba zaliczyć ślubną ceremonię, na którą razem z tłumem gapiów trafiliśmy całkiem przypadkiem. Mam nadzieję, że nikt się nie obrazi za te kilka zbliżeń, które wykonałem by lepiej zaprezentować tamtejsze kreacje. Szczególnie polecam zwrócić uwagę na modne damskie kapelusze, które u nas znacznie trudniej zauważyć.
Kawałek dalej, schodząc po schodkach w stronę małego ryneczku z narożną fontanną, kolejna ciekawostka. Oto obok restauracyjnych stolików, z zakrytego kratą okna, zwisają szaliki czterech piłkarskich klubów z... Polski (!) Nasi sąsiedzi z Trpanja uprzedzali, że możemy tu na nie trafić więc tego lata wielu rodaków musiało być zaskoczonych takim widokiem. Trudno powiedzieć co dokładnie symbolizują ale odbieramy to jako znak sympatii w stosunku do naszej narodowości :)
Po krótkim posiłku w restauracji oraz drobnym wsparciu w pobliskiej cukierni, zapuszczamy się w wąskie uliczki i kręcimy po mieście, długo błądząc urokliwymi przesmykami w poszukiwaniu kolejnych cudów architektury. Przypadkiem wejdziemy do jakiejś agencji by zachwycić się starą szafą, która skusi nas widokiem z ulicy. Miłe i elegancko ubrane panie nie będą miały nic przeciwko by uwiecznić ją aparatem ;)
We wnętrzu Katedry zauroczyła mnie bardzo oryginalna i plastyczna droga krzyżowa. Niestety obowiązywał tam zakaz fotografowania więc pozostały tylko konspiracyjne ujęcia "z biodra", które zupełnie nie oddają jej uroku. Na żywo i z bliższa wygląda naprawdę ciekawie. Fotkę wrzucam więc jedynie jako wskazówkę bo walory artystyczne zgineły w szumie i przypadkowym kadrowaniu na czuja.
Warto również poświęcić chwilę na skromne Muzeum Obrońców Dubrovnika z okresu oblężenia miasta w 1991 roku. Znajduje się ono w Pałacu Sponza. Można tam obejrzeć interesującą prezentację multimedialną, dokumentującą wspomniane wydarzenia. Wrażenia dodatkowo potęguje lokalizacja bowiem w drodze do muzeum zdążymy odużyć się zachwytem nad architekturą starówki, którą kilka minut później przyjdzie nam obejrzeć w zupełnie innej scenerii płonących kamienic. Na równie ciekawe zdjęcia z tego okresu trafiliśmy w kantorze, tuż przy Wielkiej Fontannie Onufrego. Pozwoliłem sobie zatrzymać gablotę w kadrze, za co mam nadzieję prawdziwi autorzy nie będą się gniewać ;)
Na koniec wizyty zaplanowaliśmy wycieczkę po murach, z której zamieszczam sporą fotorelację. Po tym całkiem długim spacerku pora na pyszne chorwackie lody i powrót na podziemny parking. Słońce wisi już nad horyzontem więc trzeba wracać. Troszkę żal bo "Dubrownik wieczorową porą" kusi ;)
Wyjeżdżając z miasta szcześliwie pomyliliśmy ulicę i zamiast prosto na most skierowaliśmy się do portu. Polecam tą trasę bo choć nie mieliśmy już czasu na robienie zdjęć to nawet przez szybę samochodu okolica wyglądała bardzo intersująco.
Na dodatek mijaliśmy przynajmniej dwie o stacje benzynowe, których brak przy bezpośrednim wjeździe do miasta. Być może ta informacja okaże się komuś pomocna więc podpowiem przyjezdnym, że łatwo się do tutaj dostać skręcając zaraz po przejechaniu mostu (jadąc od strony Makarskiej do Dubrovnika) w lewo, w stronę zatoki. Jakby ślimakiem zjedziemy prosto do portu i dalej droga poprowadzi nas prosto pod mury. Szczególnie polecam ten wariant tuż po zachodzie słońca (o tej porze wracaliśmy) bo z głębi zatoki (nad którą wisi most) rozciąga się wtedy wspaniała panorama mostu na tle nieba ociekającego złotem i czerwienią.
Wracamy zmęczeni lecz zadowoleni. Kierunek Brela :)