W 1973 roku na Białystok spadł niezwykły, jak na czasy Polski Ludowej, przywilej organizacji krajowych dożynek. Udział w uroczystych obchodach święta plonów zapowiedział sam Pierwszy Sekretarz - towarzysz Edward Gierek. No tak, ale zaszczyty zaszczytami, a tu trzeba się pokazać! I to z najlepszej strony.
Partyjni włodarze miasta postawili na efekt wizualny. Zatrudnili kilku szkolonych w Krakowie i Gdańsku artystów i zlecili im ozdobienie budynków przy głównych ulicach sgraffitami, mozaikami i polichromiami. Najciekawiej wypadły te pierwsze.
Sgraffito to technika polegająca na nakładaniu na siebie kilku cienkich warstw kolorowego tynku, a następnie wydrapywaniu w nich wzorów w taki sposób, by odkryte spodnie warstwy stwarzały efekt trójwymiarowości. Przy ulicach Piłsudskiego, Sienkiewicza, Lipowej i Rynku Kościuszki, powstało w sumie ponad trzydzieści grup sgraffito. Co ciekawe, w zasadzie tylko dwie płaskorzeźby, wzbogacone muralami, to typowa socrealistyczna propaganda. Większość przedstawia albo naiwne scenki wiejsko-ludowe, albo odwołuje się do historii, albo ma charakter ekspresyjny.
Czy towarzyszom z KC sgraffita się spodobały czy nie, trudno stwierdzić. Zostały i przez 35 lat nie niepokojone przez nikogo, a często zwyczajnie niezauważane, stały się naturalnym elementem wystroju miasta. Aż do 2007 roku, kiedy, przez głupią decyzję urzędniczki magistratu, skuto sgraffita z jednego z bloków przy Piłsudskiego. Rozpoczęła się ostra, ponadroczna batalia o zachowanie i prawną ochronę "dekoracji fasad budynków (...) utrzymanych w duchu romantycznego socrealizmu".
Ostatecznie, w październiku 2008 roku, białostockie sgraffita, mozaiki i polichromie trafiły na listę zabytków chronionych opieką konserwatorską. Jak czytamy w uzasadnieniu decyzji: "posiadają one wartości artystyczne i historyczne, stanowią świadectwo minionej epoki oraz wydarzeń, których zachowanie leży w interesie społecznym".
Zdecydowanie mniej kontrowersji i emocji wzbudzają inne pamiątkowe "ozdobniki" Białegostoku. Z tych ciekawszych... Można przespacerować się Aleją Gwiazd Bluesa, z chodnikiem stylizowanym na klawiaturę fortepianu i tabliczkami upamiętniającymi największych polskich bluesmanów.
Warto też zajrzeć na ulicę Zamenhofa. Blok stojący w miejscu dawnego domu rodzinnego twórcy esperanto, ozdobiono muralem przedstawiającym, jak żywych (!!!), samego Ludwika Zamenhofa, popularyzatora esperanto i międzywojennego dziennikarza Jakuba Szapiro siedzącego z przyjacielem na parapecie okna i w końcu, z ostatniego piętra spogląda na przechodniów współczesna białostocka rodzina.
******
Może Białystok nie zachwyca od pierwszego wejrzenia i zdecydowanie przegrywa z miastami takimi jak Gdańsk, Kraków, Wrocław czy Poznań w kategorii atrakcyjności. Ale... warto trochę poszperać i powęszyć. Wciąż można znaleźć tu miejsca niezwykłe...
Partyjni włodarze miasta postawili na efekt wizualny. Zatrudnili kilku szkolonych w Krakowie i Gdańsku artystów i zlecili im ozdobienie budynków przy głównych ulicach sgraffitami, mozaikami i polichromiami. Najciekawiej wypadły te pierwsze.
Sgraffito to technika polegająca na nakładaniu na siebie kilku cienkich warstw kolorowego tynku, a następnie wydrapywaniu w nich wzorów w taki sposób, by odkryte spodnie warstwy stwarzały efekt trójwymiarowości. Przy ulicach Piłsudskiego, Sienkiewicza, Lipowej i Rynku Kościuszki, powstało w sumie ponad trzydzieści grup sgraffito. Co ciekawe, w zasadzie tylko dwie płaskorzeźby, wzbogacone muralami, to typowa socrealistyczna propaganda. Większość przedstawia albo naiwne scenki wiejsko-ludowe, albo odwołuje się do historii, albo ma charakter ekspresyjny.
Czy towarzyszom z KC sgraffita się spodobały czy nie, trudno stwierdzić. Zostały i przez 35 lat nie niepokojone przez nikogo, a często zwyczajnie niezauważane, stały się naturalnym elementem wystroju miasta. Aż do 2007 roku, kiedy, przez głupią decyzję urzędniczki magistratu, skuto sgraffita z jednego z bloków przy Piłsudskiego. Rozpoczęła się ostra, ponadroczna batalia o zachowanie i prawną ochronę "dekoracji fasad budynków (...) utrzymanych w duchu romantycznego socrealizmu".
Ostatecznie, w październiku 2008 roku, białostockie sgraffita, mozaiki i polichromie trafiły na listę zabytków chronionych opieką konserwatorską. Jak czytamy w uzasadnieniu decyzji: "posiadają one wartości artystyczne i historyczne, stanowią świadectwo minionej epoki oraz wydarzeń, których zachowanie leży w interesie społecznym".
Zdecydowanie mniej kontrowersji i emocji wzbudzają inne pamiątkowe "ozdobniki" Białegostoku. Z tych ciekawszych... Można przespacerować się Aleją Gwiazd Bluesa, z chodnikiem stylizowanym na klawiaturę fortepianu i tabliczkami upamiętniającymi największych polskich bluesmanów.
Warto też zajrzeć na ulicę Zamenhofa. Blok stojący w miejscu dawnego domu rodzinnego twórcy esperanto, ozdobiono muralem przedstawiającym, jak żywych (!!!), samego Ludwika Zamenhofa, popularyzatora esperanto i międzywojennego dziennikarza Jakuba Szapiro siedzącego z przyjacielem na parapecie okna i w końcu, z ostatniego piętra spogląda na przechodniów współczesna białostocka rodzina.
******
Może Białystok nie zachwyca od pierwszego wejrzenia i zdecydowanie przegrywa z miastami takimi jak Gdańsk, Kraków, Wrocław czy Poznań w kategorii atrakcyjności. Ale... warto trochę poszperać i powęszyć. Wciąż można znaleźć tu miejsca niezwykłe...