Na Budapeszt mieliśmy przeznaczone 2,5 dnia. Połówkę poświęciliśmy na Górę Gellerta, a 2 pozostałe dni podzieliliśmy na Budę i Peszt. Budapeszt ma jeden niewątpliwy atut –Dunaj. To rzeka skupia tu główną uwagę i pięknie dzieli miasto na dwie części, z których każda ma swój indywidualny charakter.
Pierwszego dnia zwiedzaliśmy Peszt. Zakupiliśmy bilet całodzienny, na którym mogliśmy podróżować całą publiczną komunikacją. Zaczęliśmy, zupełnie przypadkowo, od głównego deptaka Budapesztu tj. ulicy Vaci. To nie był najlepszy początek, bo ulica Vaci to głównie sklepy i to takie z cenami dla bardzo zamożnych turystów. Z kupowania pamiątek kurzołapek już wyrośliśmy więc szybko przeszliśmy dalej w stronę Parlamentu. Po drodze była przepiękna XIX – wieczna Bazylika św. Stefana, którą zwiedziliśmy również od środka. Idąc wzdłuż rzeki i podziwiając widoki na Budę, dotarliśmy na plac Kossutha, na którym znajduje się Parlament, ale także Muzeum Etnograficzne i Ministerstwo Rolnictwa. Dwa ostatnie budynki to te, które zajęły kolejno drugie i trzecie miejsce w konkursie na projekt parlamentu. Ten, który wygrał wzorowany był na budynku parlamentu angielskiego i podobnie jak ten angielski – robi wrażenie. Mieliśmy to szczęście, że natknęliśmy się na polską wycieczkę z przewodnikiem i mogliśmy przez chwilę posłuchać o historii tego miejsca. Pani przewodniczka była Węgierką świetnie mówiącą po polsku i z ogromną pasją opowiadała anegdoty na temat prezentowanych obiektów. Spod Parlamentu pojechaliśmy najstarszą linią metra (nr 3) na Plac Bohaterów. Plac ten pełni w Budapeszcie taką samą rolę jak w Warszawie Plac Piłsudskiego. To tutaj odbywają się obchody węgierskich świąt państwowych, tutaj też znajduje się Grób Nieznanego Żołnierza. Do placu przylega piękny park, w którym budapesztańczycy odpoczywają od zgiełku miasta. My też zatrzymaliśmy się tam na chwilę żeby odpocząć, po czym ruszyliśmy dalej by podziwiać kolejno Zamek Vajdahunyad (obecnie siedziba Muzeum Rolnictwa), Kaplicę Jak i w końcu cel naszego spaceru po parku czyli kąpielisko Szechenyiego. Zanim zaczęliśmy interesować się miastem nie mieliśmy pojęcia, a nawet nie przypuszczaliśmy że w Budapeszcie znajduje się największy kompleks balneologiczno – kąpieliskowy w Europie! Ostatnią zabytkową częścią miasta jaką chcieliśmy zobaczyć była dzielnica żydowska. Ponoć na Węgrzech żyje najliczniejsza w Europie Środkowej społeczność żydowska, większość w stolicy. W pobliżu przystanku Astoria znajduje się piękna synagoga, a tuż za nią muzeum z pomnikiem Holocaustu. Włócząc się po okolicy mijaliśmy jeszcze jedną bożnicę, która jednak była w opłakanym stanie. W ogóle dzielnica miejscami sprawiała wrażenie jakby dopiero co odzyskiwała swą świetność, ale i tak ogólnie robiła wrażenie.
Tego dnia byliśmy jeszcze w hali targowej i kupiliśmy trochę kulinarnych pamiątek dla rodziny i znajomych. Produktami obowiązkowymi były oczywiście papryka i kiełbasa salami. Ale w hali kupcy oferowali również rozmaite alkohole, głownie wina i tzw. palinki czyli wódki owocowe, czasem jakiś nabiał no i masę owoców i warzyw. Po tych dwóch ostatnich widać było, że klimat im służy – mimo że gatunki te same co i w Polsce to jednak zarówno owoce jak i warzywa zachwycały rozmiarami i kolorem. Trochę więcej słońca i cieplejszy klimat i już w przyrodzie dzieją się cuda:)