Nie bardzo wiemy, jak to się stało, ale trochę nam zeszło na Węgrzech..:)
Po prostu odpuściliśmy trochę na początku.
Popołudniem słonecznym dojechaliśmy na południe kraju. Postanowiliśmy coś zjeść. Kierując się drogowskazami w wiosce Nagybaracska znaleźliśmy karczmę (csarda) nad wodą. Tuż obok był miejscowy basen. Okazało się, że właściciele basenu nie mają nic przeciwko, żeby za niewielką opłatą rozłożyć sobie namiot tuż obok i skorzystać z basenowego prysznica.
Postanowiliśmy, że zostajemy.
Zjedliśmy więc w tawernie pyszną zupę rybną i rybkę, niczym nie skrępowani popijając ją miejscowym białym winem.
Wieczorem pogryzieni przez komary rozłożyliśmy namiot. Okazało się, że opłaty również nie musimy regulować:) Skorzystaliśmy więc z gościny i następnego dnia pognaliśmy na dalsze południe.