Późnym wieczorem dojechaliśmy do Węgier. Niedaleko za granicą w poszukiwaniu camping'u dojechaliśmy do mieściny Djósjeno. Jak na mieścinę znaleziony camping okazał się całkiem spory. Jednak czasy swej świetności ma chyba za sobą. Teraz świecił pustkami, toalety zaniedbane; wyglądały, jakby otwarto je przed chwilą na nowy sezon bez uprzedniego przygotowania po zimie.
Najważniejsze jednak, że była ciepła woda i kawałek ziemi pod namiot:)
(jak się rankiem okazało spaliśmy na mrowisku.. niewielkim, ale jednak)