W rodze na południe kraju zjechaliśmy w Orikum na inny koniec świata (czyt. drogi:) ). Pojechaliśmy wzdłuż zatoki, aż skończyła się droga. Dalej był jakiś zamknięty ośrodek wojskowy(?).
Postanowiliśmy odpocząć, przystanąć. Poleżeliśmy na kamienistej, czystej, niezaludnionej plaży kilka godzin i zażyliśmy słonej kąpieli.