Vlora nadmorska. Obiad na molo, spacer po mieście do późnego wieczoru. A wieczorem to, oj, rozkwitają miasta w Albanii, tętnią życiem. 'Wszystko' wychodzi na ulice. Młodzież, nie-młodzież. A na ulicy? Jeden wielki korek! Do którego to zmuszeni byliśmy się włączyć.. To stał, to znów przesuwał się o parę metrów. Między samochodami chodzą piesi, czasami samochód znienacka zawraca.. Szał;)
Udało nam się opuścić centrum. Poza miastem znaleźliśmy nocleg (15€ za pokój) u bardzo miłego pana i jego żony, która nie pozwoliła mu się z nami zaprzyjaźnić;). Udało nam się to rankiem podczas porannej dyskusji przy prawdziwej(!) albańskiej kawie i, niestety, przy kieliszku ichniejszej swojskiej Raki. Na szczęście tego dnia byłam kierowcą;)