Po zaskakująco pysznym noclegu w Needles wyruszyłyśmy w stronę Los Angeles, tym razem jednak autostradą. Po drodze odbiłyśmy jednak w Barstow, żeby zobaczyć klasyczne Ghost Town, Calico. Kolejne miasteczko które funkcjonowało tak długo jak były tam czynne kopalnie. Teraz, otwarte "od 8 rano do zmierzchu" jest uroczym obiektem turystycznym. Czasami można się załapać na różne inscenizacje, np. strzelaniny.
Dojeżdżając do Los Angeles podziwiałyśmy wielopasmowe i wielopoziomowe autostrady. Byłyśmy bardzo ciekawe tego Miasta Aniołów. Niestety, kolejne nieudane próby znalezienia zakwaterowania i poruszanie się po tym ogromnym mieście dały się nam mocno we znaki. Ostatecznie zatrzymałyśmy się w "Half Moon", jednym z najgorszych moteli który widziałam w życiu. Po takiej nocy Los Angeles miało bardzo nieprzyjemny smak. I jeszcze nie było za ciepło w tej słonecznej Kaliforni, a za to z powodu weekendu wszędzie było mnóstwo ludzi. No ale zobaczyłyśmy plażę w Santa Monica, Bulwar Zachodzącego Słońca, widok na Hollywood i Aleję Gwiazd. Odhaczone, są tu w pobliżu jakieś parki?