Dalej pada, no, ale cóż, plany to plany. Pakujemy się i w drogę. A tu bije żabami. Nie widać przez szybę samochodu nawet na 10 metrów. Jedziemy drogą a nie autostrada. Decydujemy jechać przez Alpy włoskie, czyli “skrócić” sobie drogę do autostrady. Ale nam to wyszło…, ale o tym później.
Wyjazd z Locarno, no jakoś nie poplątaliśmy drogi, ale robi się coraz węższa. Wjeżdżamy coraz bardziej pod gorę i coraz więcej zakrętów. Janek jedzie wspaniale, ale ja się modle abyśmy dojechali. Na każdym ostrym zakręcie trzymam się mocno siedzenia. Janek się śmieje się ze mnie, to tak jak w tym dowcipie “Franek trzymaj się pędzla, bo drabina leci”…
Po paru godzinach tej “alpinistyki w deszczu” przejeżdżamy na stronę włoską, tu droga trochę gorsza. Mało miejscowości, mało domów. Nagle stop… parę samochodów przed nami olbrzymia koparka na drodze. Zwężenie drogi, wykopy i tylko kamienie ubite na 50 m odcinku. Samochody przejeżdżają wolno, ale ten przed nami utyka. Kamienie wylatują spod kół a ta “droga” wolno obsuwa się na dół… Serce mi zamiera… Dopiero po paru minutach robotnicy się zbiegli i popychają go mocno, aby nie zjechał na dół… przejechał… my tez wolno, ale juz bez sensacji. Ta koparka była za ciężka na ten odcinek. Jak zobaczyliśmy najbliższy kościółek to stanęliśmy pomodlić się. Już potem przestało padać, autostradą i do Laukerbad późnym popołudniem. Ale też przez góry, choć spokojniej.
Leukerbad to maleńka wioska zawieszona w górach na wysokości 1500 npm, ale z gorącymi źródłami. A jest ich aż 65 na tym terenie. Termalne źródła dały tu początek turystyki i uczyniły wioskę największym kurortem SPA w Szwajcarii. Jest tam centrum rehabilitacji oraz publiczne termalne baseny właśnie z tą źródlaną wodą. Po zimowych lub letnich wyczynach sportowych nikt nie pogardzi możliwością zanurzenia się w gorącej relaksującej wodzie. W centrum Leukerbad nie ma samochodów, trzeba je zostawić na parkingach przed miastem. Są tu znowu wyciągi narciarskie w zimie lub w lecie. Wioska otoczona jest poziomymi skałami sterczącymi tu zaraz na wysokość prawie 3000m.
Nasz hotel miał “prywatny basen” na zewnątrz i wewnątrz z woda termiczna. Woda jest siarczana, ale w basenie była już oczyszczona z siarki. Kiedy weszliśmy do wody i byliśmy sami, czułam się przez ta godzinę jakbym wygrała los na loterii. Wszystkie stresy podróży w Alpach w deszczu wyparowały… Przepływaliśmy z zewnątrz do wewnątrz do basenowych natrysków, które masowały ciało.
Podróż Jak w szwajcarskim zegarku - Dzień 13-ty Centrovalii do Leukerbad
2009-09-03