Budzimy się rano, a Rinerhorn jest pokryty śniegiem! Jest biały. To tam gdzie maszerowaliśmy wczoraj po szlaku. W nocy padał deszcz, a w górze śnieg! W lipcu jest biało na szczytach. A temperatura spada prawie do zera. Ale dobrze! Bo w Texasie mamy takie upały na codzień, ze “kocham” zimno i koło zera.
Jedziemy w deszczu do St. Gallen. Po drodze przejeżdżamy przez prawie najmniejsze “państwo” Liechtenstein. Ale nadal pada i to dość dobrze, wiec tylko parę zdjęć i w drogę. Przejechaliśmy przez całe “państwo” w czterdzieści minut może. Domy jeszcze bardziej zadbane niż Szwajcarii… czy to możliwe? Ale widać duży dostatek.
Z Liechtenstein wjechaliśmy na kilkanaście kilometrów do Austrii. Dalej strasznie lalo więc się nie zatrzymywaliśmy oprócz supermarketu, żeby wydać nasze pozostałe euro.
W St. Gallen nadal pada, ale z przerwami, co daje nam możliwość pochodzić po starówce. A starówka jak zwykle bez samochodów.
Saint Gallen to miasto założone przez Świętego Galla w VII wieku. Głowną turystyczną atrakcją jest barokowa katedra, chroniona przez UNESCO. Biblioteka zawiera dzieła z IX wieku. Święty Gall to był irlandzki misjonarz z zakonu benedyktynów, którzy chronili dokumenty, książki, zakładali biblioteki takie jak ta tutaj, oraz zajmowali się ich studiowaniem i kopiowaniem (oczywiście ręcznie). To pomagało stworzyć ognisko kultury i potem miasteczko. Zaraz obok jezioro Bodeńskie, ale widzieliśmy je tylko z drogi. Piękne ręczne freski na domach i balkony rzeźbione w drewnie. Niestety nie było czasu na wejście do środka do biblioteki, zauważyliśmy jedynie wspaniały malowany sufit.
Podróż Jak w szwajcarskim zegarku - Dzień 10-ty St Gallen i Lichtenstein
2009-09-03