27.04.2009
Kolejna okropnie zimna noc. Znowu mam na sobie wszystkie ciuchy, koce i kurtkę z kapturem. Nic to nie daje. Z trudem dotrwałem do rana. Czekam z utęsknieniem na rozgrzewające słońce.
Jedziemy na wodospady Augrabies. Nagle Orange River wpada w ogromny kanion, tworząc super wodospad. Wokół kolorowe jaszczurki, góralki. Ładnie. Łapiemy trochę słońca i jedziemy dalej.
Dzień wcześniej zrobiliśmy 1050 km. Teraz zostało trochę mniej. Jedziemy i jedziemy. We Vryburgu postój. Miasto jakby wymarło. Trochę się boimy. Jest jakoś nieprzyjemnie. Uciekamy niego czym prędzej. Ciągle zmieniamy decyzje dokąd dojechać przed Joburgiem i gdzie spać.
Droga się dłuży. Po ciemku przez RPA podróżuje się mało przyjemnie. Do tego jakieś objazdy. Zadrżałem z niepokoju, gdy złapaliśmy jakiegoś paprocha w paliwie i przytkał się przewód, a samochód zaczął się krztusić i zwalniał. Na szczęście jednak paproch uciekł. Nie możemy nic znaleźć. Ostatecznie postanawiamy spać na stacji benzynowej pod Pretorią. Znowu zrobiliśmy ponad 1000 km. Łącznie w dwa dni 2200 km. Znowu zimna noc.