Kupujemy fajną namibijską muzykę i dalej w drogę na Skeleton Coast.
Pędzimy dosyć szybko Salty Road wśród piasków wybrzeża. Po prawej piach i upał, po lewej ocena z zimnym prądem Benguelskim powodują, że powietrze pomimo oślepiającego słońca jest rześkie, a jednocześnie ciepłe. Czasem nad ląd przebijają się chmury, robi się trochę chłodniej i mgliście. Ale do tego byliśmy przygotowani. Docieramy do Cape Cross, gdzie swój kawałek Afryki znalazły foki. Są ich setki, tysiące.
Krzyczą, wydają dziwne dźwięki ni to owcy, ni to krowy, czy ryczącego lwa. Biją się rozmnażają, leżą, pływają. Małe foki ssą mleko matek. Tysiące fok w jednym miejscu powodują też specyficzny zapach, co tu dużo mówić smród. Tu i ówdzie widać też szczątki fok zjedzonych przez grasujące hieny i szakale. Robi wrażenie ten foczy przylądek. Zdecydowanie większe niż przylądek pingwini w RPA. Tych stworzeń są prawdziwe chmary. Jedziemy jeszcze kilka kilometrów przez solna drogą przez słone jeziora na kemping Mile 108.
Po 3 dniach mamy w końcu możliwość kąpieli. Wprawdzie płacimy kilka miejscowych dolarów za ten luksus, ale czasem trzeba zmienić zapach w naszym samochodzie…. Obserwujemy zachód słońca nad Oceanem – ostatni podczas wyjazdu. Zjadamy romantyczną kolację we dwoje z winkiem, krewetkami przy namibijskiej muzyce. Za oknami silny wiatrom oceanu i dosyć rześko. Znów przed 21 idziemy spać, Jakaś kaczka jak gdyby nic leci prosto w bojler z wodą, uderza w niego i spada na ziemię. Ślepa, czy co? Komicznie to wyglądało. Reszta kaczek śpi na jakimś słupie – też dziwnie wyglądają. Ostatni raz idziemy spać na oceanem. Szum oceanu.
Żadnej żywej duszy tradycyjnie na kempingu i w promieniu kilkudziesięciu kilometrów (poza kaczkami dziwolągami). Przepełnione gwiazdami niebo. Czego chcieć więcej. Jutro ruszamy w głąb lądu w stronę Etoshy – obejrzeć masę zwierząt w jednym z największych i najstarszych zwierzęcych parków Afryki.
A w rankingu dotychczasowych miejsc, które zrobiły na nas wrażenie małe przetasowanie.
1. Czerwone piachy i wydmy doliny Sossusvlei
2. Cape Cross i tysiące fok
3. Fish River Canyon
4. Przylądek Dobrej Nadziei, Table Mountain i kolonia pingwinów w RPA
5. Nocleg w korycie rzeki Swakop
6. Diaz Point i cały półwysep w okolicy Lűderitz
7. Wspaniałe widoki, krajobrazy, bezdroża i bezludzia Namibii
8. Kolmanskop.
21.04.2009
Skeleton Coast okazał się miejscem, którym jestem najbardziej zawiedziony. Kilka wraków, czy wręcz szczątków statków, trochę wydm. Jedynie brama wjazdowa z czachami robiła wrażenie.
Permit pozwalał nam tylko na przejazd główna drogą. My dodatkowo pojechaliśmy zakazane 10 km do Terrabaai. To był nasz ostatni kontakt z oceanem i najdalej na północ odwiedzone nad nim miejsce. Terrabaai to puszczony kemping pośród piachów (bo czynny tylko w grudniu i styczniu chyba). W okolicy jest jednak pasmo ładnych żółtych wydm, które odrobinę zrekompensowały nam nudny odcinek drogi wybrzeżem. A droga była paskudna. Po pożegnaniu się z oceanem tuż przy zwłokach foki ruszamy w stronę Etoshy. Jak dobrze pójdzie będziemy tylko 90 km od Etoshy.
Krajobraz nareszcie się zmienia. Z brudnoszarej pustyni na początku pojawiają się czerwonawe góry, a następnie sawanna, busz, kolejne góry. Droga jest kiepska, strasznie dużo podmyć i przejazdów przez rzeki. Raz nawet przejeżdżamy przez rzekę z wody ku naszemu zdziwieniu. Pojawia się bardzo dużo zwierząt, szakal, zebry, antylopy, strusie, niezliczone ilości ptaków i owadów.