Podróż RPA Namibia 2009 - WELWITSCHIA ROAD - W KORYCIE RZEKI SWAKOP



Śpimy znowu krótko – to znaczy w zasadzie długo, ale wstajemy wcześnie). Przyzwyczailiśmy się do wstawania około 7 – 8 rano i spania od godziny 21. Ciemno jest już o 18. Jedziemy na Dune 7 – miejscowy ośrodek sandboardingowy. Jest mgliście i trochę chłodno. Wielka wydma piachu, palmy i nic. Jedziemy na zakupy. Dzwonimy do Polski. Dajemy znak, że żyjemy i jedziemy do Swakopmund. Bardzo ładne miasto, czyste, kolorowe. Widać niemieckie wpływy. Kupujemy kilka pamiątek na targu. Załatwiamy permit na Welwitschia Road. Jutro musimy wrócić do miasta po permity na Skeleton Coast i do Etoshy. Robimy zapasy, kupujemy kiełbasę na ognisko i jedziemy do Welwitschia na piknik i nocleg.

Dosyć nudna droga i bardzo nierówna. Po drodze robi na nas wrażenie Moonlight Landscape, wspaniale pofałdowane grzbiety wzgórz i gór widziany z góry, poprzecinane korytem rzeki Swakop. Później długo, długo nic. Przez przypadek zajeżdżamy na jakąś farmę. Co ci ludzie tu robią i z czego żyją. Domki w środku niczego, po środku jakiejś doliny przy korycie wyschniętej rzeki. Czy oni kupili tą dolinę, czy ktoś im kazał siedzieć i pilnować tej doliny i płaci im za to siedzenie na odludziu? Dłużąca się paskudnie droga przecina rzekę Swakop i ponownie wdrapuje się na górę.

Docieramy po 50 km do celu, miejsca gdzie rosną unikalne rośliny – drzewa Welwitschia.Szczerze – nic szczególnego – śmiejemy się z tej atrakcji. Gdyby nie to, że musieliśmy coś zrobić z czasem oczekiwania na permity, nigdy tu byśmy nie przyjechali. Wynagradza nam jednak wszystko wieczór.

Postanowiliśmy go spędzić na kempingu po drodze. Kemping znajduje się w korycie rzeki, otoczonej górami. Nie ma tu nic oprócz kilku drzew, kamiennego stolika i miejsca na grilla. Nie ma tu oczywiście również nikogo oprócz nas. Jesteśmy sami pośrodku gór, w korycie rzeki, pod wspaniale rozgwieżdżonym niebem. Nie ma żywego ducha w promieniu kilkudziesięciu kilometrów. Lekki strach nas przeszywa, gdy rozlega się jakikolwiek szelest. Raczej nie ma tu zwierząt i w to wierzymy. Chociaż ślady widzimy.. Więc mamy nadzieję, że nie ma nic poza łażącymi pająkami. Mimo wszystko jest wspaniale. Zbieramy chrust, rozpalamy ognisko, pieczemy kiełbaski, pijemy winko, śmiejemy się z Wewlitschii. Jest cudownie.

Rozmyślamy nad tym jak wspaniale jest być w takiej dziczy, bez żadnego człowieka w promieniu kilkudziesięciu kilometrów, będąc zdanym tylko na siebie. Myślę co by było, gdyby rzek nagle zaczęła płynąć. Jest wspaniale. Jakże inne rzeczy się zauważa, gdy jest się samemu w dziczy. Polecam. To spełnienie marzeń oderwać się całkowicie i uciec od wszystkiego w tak daleką i egzotyczną podróż. Tylko trochę tęsknie do Polski i myśli wracają do smutnych zdarzeń sprzed kilkunastu dni. Ale taki relaks w naturze pozwala na ułożenie wszystkiego w głowie.

20.04.2009

Nie zostaliśmy zjedzeni przez żadne stworzenia, ani pająki. Czym prędzej wracamy do Swakopmund. Załatwiamy sprawy, rezerwujemy noclegi w Etosy, oddajemy do serwisu naszego zabójcę robaków. Teoretycznie nam go naprawili i podbili przegląd po 45000 km, ale mechanik przez kilkanaście minut ustawiła spryskiwacz, którego nie używamy….. Tak naprawdę, to co stukało stuka dalej, a to co piszczało piszczy dalej. Autoryzowany serwis Volkswagena…. Mamy jednak spokojne sumienie. Poranna kawka, obiad na śniadanie.

  • Swakopmund