"Od czasu do czasu musiała nabrać więcej powietrza, bo niektóre
fale pędziły jak ciężarówki, wgniatając ją w piaszczyste dno, ale
zawsze jakoś wypływała na powierzchnię, jakby była z korka.
Oślepiały ją światła reflektorów i z trudem odnajdywała właściwy
kierunek. Od ciągłego zadzierania głowy bolała ją szyja, ale teraz
wreszcie go zobaczyła. To był on: wieloryb ze świętym tatuażem.
Popłynęła pieskiem w jego stronę. Po zderzeniu z kolejną falą opiła
się słonej wody. Zaczęła kaszleć i młócić wodę, ale zaraz się
uspokoiła, a na jej twarzy znów odmalowała się determinacja.
Zbliżając się do wieloryba, przypomniała sobie, co powinna zrobić.
"Głupi bachor!" — zakląłem w duchu, rzucając się w morze. Po
pierwsze, nie byłem bohaterem, a po drugie, zawsze balem się dużych
fal. Jeśli już musiałem się moczyć, to najchętniej robiłem to w
wannie, w gorącej wodzie. A woda w morzu była lodowata. Coś o tym
wiedziałem, bo dopiero co z niej wyszedłem.
A jednak czułem podziw dla Kahu, zawsze była nieustraszona.
Widziałem, że podpływa do wieloryba i zastanawiałem się, co teraz
zrobi. Obejrzałem się za siebie i zobaczyłem, że Porourangi biegnie
za Korem i Nanny, żeby ich zawrócić. I wtedy stało się
najdziwniejsze. Usłyszałem, że Kahu woła coś tym swoim piskliwym
dyszkantem, a potem dotarło do mnie, że ona śpiewa. Śpiewała
wielorybowi, prosząc, żeby na nią spojrzał. "
Witi Ihimaera "Jeździec na wielorybie"
cdn