Jestesmy w Tulum. Naczytlam sie duzo o tej miejscowosci, ze jest piekna i malownicza. Centrum miasta jest tu jednak oddalona od plazy okolo 3 km. Jak dojechalismy do plazy skierowalismy sie do cabanos czyli chatek z bali na plazy i troche sie zszokowalismy, bo przyzwyczailismy sie do dosyc niskich cen a tutaj tymczasem za cabanos, w ktorym tylko stalo lozko, nie bylo nawet pradu chcieli 350 pesos za noc (90 zl). Podziekowalismi i poszlismy szukac dalej. Bylismy stosunkowo wczesnie bo okolo 8.30 rano i wszystko w okolo wygladalo jak wymarle. Poszlismy do bungalowow i tam chcieli 900 pesos (225 zl). Lekko zrezygnowani stwierdzilsimy, ze najwyzej wezmiemy jakich hostel troche dalej od plazy i bedziemy jakos dojezdzac ale na szczescie znalezlismy cabanos za 250 pesos (52 zl) z pradem no i przy samej plazy. Lozko jest powieszone na linach wiec caly czas bedzie nas kolysalo jak na morzu. Plaza naprawde niebianska, blekitna woda, cieple morze a piasek taki drobniotki jak pyl. Jest jednak i zla strona takiego odludzia, bo nie ma za bardzo co jesc na plazy i trzeba dojezdzac taksowka do miasta. Wiec teraz wybralismy sie na zakupy i najwyzej bedziemy na suchym prowiancie. Ale szczerze powiedziawszy to nie odczuwa sie tu Meksyku. Doscy skomercjaloizowane jest to miejsce, duzo bialych, wiekszosc meksykanow mowi tu po angielsku i raczej wszystko na amerykanow nastawione. Oczywiscie ceny jedzenia tez dwa razy wyzsze niz placilismy do tej pory i malo regionalnego jedzenia. Na Jukatanie mamy zostac do 8 czerwca bo tak mamy wykupiony bilot lotniczy do Mexico City wiec musimy sobie jakies wycieczki zorganizowac w okolicy, bo nie wytrzymamy dlugo na plazy. Podejrzewam, ze juz jutro nam sie znudzi.
Podróż Meksyk w dobie świńskiej grypy:) - Dzien 12 - 1 czerwca 2009 Tulum
2009-06-01