Decydujemy się na nocleg w okolicach Szybenika, aby przez kilka dni pobytu tutaj zwiedzić Split, Zadar i Szybenik. Postanawiamy zostać tu na trzy noce.
Pierwszy cel naszej wycieczki to Szybenik. Podobno najbardziej zapamiętuje się to, co zobaczy się na początku i to wywołuje największe wrażenie. Chyba coś w tym jest, bo to miasto wydało się nam jednym z najbardziej urokliwych. Zwiedzamy go w pochmurny dzień, nie ma więc tłumów turystów, więc bez problemu można obejrzeć to, co nas interesuje. Najważniejszym miejscem w Szybeniku jest katedra sv. Jakoba, do której wchodzi się po schodach prosto z nadmorskiego bulwaru. Kościół, jak na katedrę, jest niewielki, ale robi wrażenie. Biały kamień, kunsztowna fasada, rzeźby czynią z niego interesujący widok. Katedra usytuowana jest na niewielkim placu, skąd rozchodzą się schody i przeraźliwie wąskie uliczki w głąb miasteczka.
Momentami wydaje się, że gdy otworzy się okiennice z sąsiednich kamienic, jedna uderzy o drugą. Na placu stoi pomnik twórcy katedry – wielkiego budowniczego Juraja Dalmatyńczyka.
Miasto ma swój klimat – ciche i trochę senne, spokojne i majestatyczne.
Ze znajdującego się nieopodal wzgórza podziwiamy widok na Szybenik i port.
Jest uroczy, lecz to, czego w nim brakuje, to odrobina słońca, które rozświetliłoby piętrzące się na dachach domów i kamienic rude cegły. By móc udać się na wzgórze i zamek, musieliśmy zapłacić za bilet 10 KN.
Nie jest to duża kwota, jednak to w Chorwacji jest nagminne – każda wieża, każde wzgórze, to opłata. Chorwaci chcą jak najwięcej zarobić na turystach, ale widać, że potrafią bardzo dobrze zagospodarować zarobione pieniądze. W kilkanaście lat po zakończeniu wojny nie widzimy tu jej śladów. Dobre drogi, nowoczesna infrastruktura dla turystów, duży wybór miejsc noclegowych – od luksusowych hoteli, do skromnych, niedrogich kwater prywatnych, czystość i odnowione turystyczne miasteczka – to zapewne atuty, które, oprócz tych największych i naturalnych czyli pogody i pięknego wybrzeża, sprowadzają tu co roku rzesze turystów.
Schodząc ze wzgórza można zahaczyć o malutki cmentarzyk, do którego prowadzi piękna, mosiężna i dostojna brama oraz dwa rzędy tui. Tu usłyszeć można prawdziwy koncert cykad.
Deszczowy Split
O ile w Szybeniku było pochmurno i od czasu do czasu spadło kilka kropel deszczu, o tyle w Splicie przywitała nas prawdziwa ulewa. Prawie godzinę siedzieliśmy w samochodzie, bo nie dało się wyjść na zewnątrz. Pogoda robi niespodzianki – kto by pomyślał, że w sierpniu w Chorwacji może być tak zimno i deszczowo. Wierzymy jednak, że jeszcze załapiemy się na słońce, a tymczasem staramy się dostrzegać pozytywy ciesząc się, że możemy zwiedzać bez upału. Już za kilka dni okaże się, że zatęsknimy za przyjemnym chłodem…
Split, być może ze względu na aurę, nie robi na nas dużego wrażenia. Duże miasto, gdzie tylko niewielka przestrzeń starówki jest ładna i interesująca. Sama miejscowość straszy okropnymi blokowiskami, wyglądającymi zdecydowanie gorzej niż nasza wielka płyta. Gdy oglądamy miasto z wieży, stanowią one dużą część panoramy. Na ich tle tradycyjne czerwone dachy, port, wąskie ulice i kamieniczki zdają się ginąć. A już na pewno siła rażenia ich urody maleje.
W Splicie warto obejrzeć Pałac Dioklecjana, a właściwie pozostałości po nim. Dioklecjan, cesarz rzymski zbudował tu w latach 295-305 rezydencję na późniejsze lata swojego panowania. Mury pałacu miały 2 m grubości, a budulec na nie pochodził z wyspy Brać i Egiptu. Być może wpływy egipskie zadecydowały o tym, że wejścia do katedry w kompleksie strzegły dwa sfinksy.
Obowiązkowym punktem wycieczki jest obejrzenie pomnika Grzegorza z Ninu, wczesnochrześcijańskiego biskupa. W samym pomniku ani w postaci nie ma nic niezwykłego. Istnieje jednak legenda, że dotknięcie czubka buta biskupa przyniesie szczęście.
Co ciekawe, miniaturę pomnika można obejrzeć w Ninie, miejscowości z której pochodził, położonej na północ od Zadaru. Przewodniki nie piszą jednak, czy dotknięcie miniatury także może przynieść szczęście.
Warto także przejść się starówką i – mimo brzydkich blokowców okalających stare miasto – wejść na wieżę i podziwiać Split z góry. To tyczy się praktycznie każdego miasteczka w Chorwacji – z wieży czy ze wzgórza pięknie wyglądają kamienne budowle wykończone rudymi, ceglastymi dachami. Krążąc po mieście trzeba nastawić się niestety na fatalne jego oznakowanie; do centrum trafić jest bardzo trudno.
Aura w dalszym ciągu nie sprzyja, dlatego rezygnujemy tego dnia ze zwiedzania Trogiru. Mijane miasteczka wyglądają pięknie a jednocześnie tajemniczo – wysunięte w głąb morza, mieniące się w delikatnym słońcu, a nad nimi złowrogie brunatne niebo.
Niebo wkrótce robi się czarne i zapada noc. Postanawiamy po drodze powrócić do Szybenika by obejrzeć go nocą. Robi takie samo, a może jeszcze większe wrażenie niż w dzień.