Podróż 5 kontynentów w 5 miesięcy - IRLANDIA



2009-06-13

W piątek pojechaliśmy do Kilkee zobaczyć sławne klify na wybrzeżu Oceanu Atlantyckiego. Warto było! Jeśli ktokolwiek z Was będzie w Irlandii, koniecznie zobaczcie klify! Wrażenia są nie do opisania.

W ostatniej chwili, za namową naszego polskiego gospodarza, zdecydowaliśmy się zawitać do Kilkee, małego, urokliwego turystycznego miasteczka w sąsiednim Hrabstwie Clare, zamiast do ponoć zbyt skomercjalizowanej części klifów w Moher, gdzie wszechobecne barierki nie pozwalają zejść na dół. Wyjechaliśmy rano, by zdążyć zobaczyć wszystko co zaplanowaliśmy przed przypływem. W czasie odpływu zejść można na sam dół klifów, by zobaczyć obrośnięte różnymi roślinami i żyjątkami morskimi śliskie czarne skały, jaskinie z kapiącą ze sklepienia słoną wodą i niewielkie wodospady. Na górze nieustannie wieje silny wiatr, trawa jest miękka jak najwygodniejszy materac, aż zapada się pod stopami; a odgłosy – poza wiatrem – to fale uderzające o skały i brzmiące jak krzykliwe kłótnie skrzeczenie mew. Ocean ma kolor głębokiego granatu i jest ciągle bardziej lub mniej wzburzony. Wszystkiemu temu zawdzięczamy niesamowite wrażenie dotarcia gdzieś na koniec świata, gdzie natura jest zarazem zapierająco dech piękna i surowa. 

Po południu zobaczyliśmy dalsze klify i latarnię morską w niedalekiej okolicy Loop Head. Niezbyt wielka, biała latarnia nadaje tej scenerii wichrowych wzgórz wyrazu tajemniczości, jednocześnie nie odbierając nic z jej surowości. Przez chwilę żałowaliśmy, że nie zabraliśmy ze sobą namiotu, gdyż wspaniale byłoby zostać na noc by posłuchać tych otaczających nas, zagłuszanych wręcz myśli, niesamowitych odgłosów dzikiej natury zatopionej w ciemności, a miękka jak gąbka trawa prosiła się wręcz o drzemkę. Z drugiej strony - pewnie zdmuchnęłoby nas razem z namiotem prosto do Atlantyku...      

Po okolicy rozrzucone są farmy, tutaj jakby bardziej tradycyjne, z silniejszą swojską wonią i trochę mocniej sfatygowane niż te w głąb kraju. W drodze powrotnej natknęliśmy się również na zrujnowany, stary cmentarz z ruinami kościoła, piękną kamienną plażę z kutrami rybackimi oraz wysłużony, drewniany pub z szyldem informującym: "najbliższy pub do Nowego Jorku”.

Dzień na klifach był wspaniały i, jak się okazało, był też ostatnim bezdeszczowym dniem podczas naszego pobytu. Dlatego mieliśmy szczęście, iż intensywnie wykorzystaliśmy te zdaje się wszystkie dni słoneczne irlandzkiego lata ;). Na koniec pobytu chodziliśmy sobie znów po mieście i okolicy w pelerynach i spędzaliśmy miły czas z naszą rodzinką, znajomymi i Guinnessem.

Irlandia stała się dla nas dzisiaj symbolem idealnie współgrającej sielanki i surowości natury.

  • Okolice Loop Head
  • Okolice Loop Head
  • Kilkee
  • Kilkee
  • Kilkee
  • Kilkee
  • Kilkee
  • Kilkee
  • Kilkee
  • Kilkee
  • Kilkee
  • Kilkee
  • Kilkee
  • Kilkee
  • Kilkee
  • Kilkee
  • Kilkee
  • Loop Head
  • Loop Head
  • Loop Head
  • Loop Head
  • Loop Head
  • Loop Head