Dziś jedziemy do Kowar, ale po drodze mijamy Miłków - jak się okazuje, to obowiązkowy przystanek dla miłośników zabytków i ruin!
Ponoć w tej starej miejscowości znajduje się pałac (obecnie hotel) w parku ze starym drzewostanem. Ale tuż przy drodze widzimy ruiny kościoła - jak przewodnik podaje - św. Jadwigi (myślę, że Jadwigi Śląskiej, wszak to Jej tereny! To Ona dała wolną rękę cystersom, aby rozbudowywali tę część świata, na długo przed królową Jadwigą pomagała potrzebującym... Jej atrybutem w przedstawieniach postaci jest trzymany w ręku budynek kościoła...).
Ruiny robią wrażenie: w środku budowli rosną drzewa, nie ma dachu, okna są pozbawione szyb, patrzą na świat pustymi oczodołami... Wokół rozciąga się cmentarz... Jakże malowniczy... Oprócz 'nowych' (czyt.: stosunkowo nowych) nagrobków z polskimi (w wersji wschodniej) nazwiskami widać alejkę zbudowaną z połamanych, przyniesionych oraz będących na swoim miejscu nagrobkami z nazwiskami niemieckimi...
Cisza, spokój (mimo ulicy przelotowej w bliskim sąsiedztwie) i mała niespodzianka: przez cmentarz przejeżdżają na rowerach (nie popieram!) chłopcy w wieku nastoletnim :) Najstarszy woła do mnie: "Dzień dobry!!!" :)