T: W Otranto zamieszkaliśmy na świetnym małym campingu, który uniknął jeszcze modernizacji i skolonizowaniu przez posiadaczy przyczep campingowych. Nie było tam basenu, nie było plaży, była tylko ubita ziemia i grupka panów, którzy całymi dniami grali w karty koło budki z barem i recepcją. Naszymi sąsiadami była para Hiszpanów, którzy podróżówali jak dawna trupa teatralna. Mieli skrzynkę z różnymi cudami i wieczorem występowali na ulicach odwiedzanego miasta- on przebrany za arlekina, ona za jakąś księżniczkę. Robili różne sztuczki, sprzedawali balony- bardzo to było urocze.
Otranto jest prześliczne- stara część miasta jest zamknięta w murach, wraz z zamkiem, na którym odbywają się koncerty i przedstawienia. Z wyższych punktów uliczek roztacza się widok na piękne błękitne morze i wybrzeże. Gdyby nie wszystkie sklepy z pamiętkami, turyści- można by powiedzieć, że chodzi się tutaj jak po średniowiecznym mieście. W pewnym momencie, kiedy wieczorem zgasło światło na parę godzin mieliśmy takie wrażenie...
Koniecznie trzeba zobaczyć mozaikę na podłodze w jednym z tutejszych kościołów. Przedstawia wielkie drzewo, na którym jak jabłka wiszą najważniejsze postaci starożytnego i średniowiecznego świata- są tu obok siebie potwory piekielne, postaci mitologiczne, biblijne, Aleksander Wielki. Zbyt wiele rzeczy, by zmieścić na tak małej podłodze. A jednak.
W: Opuszczamy Apulię - region morza i słońca, region, gdzie rytm życia daleki jest od pędu Turynu czy Mediolanu, region ludzi pogodnych i życzliwych. Region, który stał się dla mnie esencją wszystkiego, co lubię we Włoszech.