Choć największym wyzwaniem dla budowniczych Kanału było pokonanie stumetrowej górki między Całunami a Buczyńcem, nie był to jedyny problem. Jednym z fundamentalnych założeń projektu było wykorzystanie długich polodowcowych jezior, których na Pojezierzu Iławskim sporo, jako integralnych części szlaku. Co jednak zrobić, gdy różnica poziomów wody w każdym z nich jest inna? Wyrównać!
Tak też uczyniono. W trzech największych jeziorach - Bartężek, Ilińsk i Ruda Woda - poziom obniżono o 'zaledwie' półtora metra. W dwóch mniejszych - Sambród i Piniewo – zaś, o przeszło pięć (!!!) metrów. Przyznaję, że moja wyobraźnia ma poważne problemy z wizualizacją takiego procesu.
Ślady tej ingerencji widoczne są do dziś. Małe jeziorka zarastają, zamieniając się bardziej w rozległe moczary niż właściwe zbiorniki wodne. Do brzegów tych większych natomiast, schodzi się po bardzo stromych skarpach.
Ale... Było minęło. Dziś zapewne nikt nie zgodziłby się na tak daleko posuniętą ingerencję w krajobraz (no... chyba że Chińczycy). I pewnie nigdy nie powstanie już podobne dzieło rąk ludzkich. Wyraz geniuszu myśli człowieczej stworzony by ułatwić eksploatację dziewiczych puszczy, dziś sam chroniony, służy głównie tym, którzy chcą choć na chwilę zbliżyć się do natury. Paradoks. Niezbadane są ścieżki losu ...w przeciwieństwie do polskich szlaków wodnych. I te warto poznać.