Podróż Pierwszy krok w Azji- Indie cz.1. - Amalgamat- małżeństwo sprzeczności



2009-05-11

Robimy wypad na 2-3 dni na Baga Beach.

A więc tak wygląda baśniowe Goa... Długa, piaszczysta plaża. I morze na swoim miejscu. Wzdłuż plaży rząd knajpek, bardzo podobnych do siebie: z drewnianą podłogą, trzcinowym zadaszeniem podtrzymywanym przez drewniane pale i leżakami bądź fotelami wystawionymi na plażę. Knajpki wypuszczaja swoich agentów na plażę i w ten sposób walczą o gości. I tak spędzamy leniwych kilka godzin w plecionych leżakach popijając piwo i gapiąc się na morze. Popołudniu czuję się nienajlepiej. Tusia chodzi więc po okolicy, a ja w letargu zostaję na leżaku. Dopada mnie jakiś kompletny brak sił.

Wieczorem spacerujemy od knajpy do knajpy. Tu drink, tam krewetki... Oczywiście, mając ambicje bycia kimś więcej niż tylko zwykłym turystą, muszę się w tym miejscu pogodzić z porażką moich ideałów. Simone wyjechał z Goa od razu. Ale gdy w środku zimy można grzać się na plaży nie tak łatwo oprzeć się pokusie...

Natępnego dnia wędrujemy wzdłuż cypelka, by zobaczyć drugą, ukrytą przed nami częśc plaży. Po bazaltowych skałach docieramy do prawie nieodkrytego małego spłachetka piasku (prawie nieodkrytego, czyli jest tam tylko jeden bar i kilkanaście białych twarzy).

Miałem wspomnieć o moim odczuciu w stosunku do Goa. Otóż Goa chce być turystyczne i chce przyciągać zachodnich turystów. Stąd eleganckie hotele, kluby, sklepy. A jednocześnie, gdzieś przez zaplecze wciska się w to indyjski chaos, wdziera się prowizorka i nieporządek. Dlatego gdy zejdziemy z głownych alejek sklepowych w wąskie scieżki prowadzące między domami, natkniemy się na świnie zebrane przy korycie i górki odpadków. Taki to właśnie amalgamat.

Wieczorem znów miła kolacja. Klenerzy, jak się dowiadujemy, to głównie chłopaki z północy i wschodu. Przyjeżdżają tu na kilka miesięcy, czasem na ponad rok. Ale obecny sezon, po zamachu w Bombaju, nie jest zbyt dobry. Jeden z kelnerów ma zamiłowanie dlo liczb. Biedak, kiedyś miał rosyjskich klientów, którzy po angielsku nie gawarili ani słowa. Zamówili jakieś drogie danie, zjedli 70 % i doszli do wniosku, że im nie smakuje i nie zapłacą. No i on musiał pokryć koszty z własnej kieszeni. W ogóle Rosjanie to jakieś 60% wszystkich przyjeżdżających na Goa. Polaków jest dużo mniej, jakieś 5%:)

Alkohol i inne używki T: Jako że Goa to imprezowe centrum Indii napiszemy co nieco o używkach. Oczywiście, nie doradzamy odurzania się, jako że i bez tego Indie są wystarczająco kolorowe. Na Goa dostępne są wszystkie europejskie alkohole i obowiązują normalne środki ostrożności. W reszcie kraju najbardziej popularnym piwem jest słaby i niezbyt dobry Kingfisher. W tych restauracjach, gdzie jest alkohol kelnerzy będą nam automatycznie proponować piwo, zakładając, że każdy europejski turysta jest go złakniony. W Kerali możemy spotkać się z miejscowym piwem z kokosa- jest słabe, ma dziwny białawy kolor i podaje się je w butelce po coli. 

Poland myli się Hindusom z Holland, więc będziemy często brani za przybyszy ze szczególnie liberalnego kraju. Na Goa i w Karnatace (gdzie marihuana nie jest zabroniona) miejscowi będą nam proponować zakup paczek z zielonym suszem (nota bene po dosyć niskich cenach).

Najbardziej rozpowszechnioną używką w Indiach jest paan, zwany na Sri Lance betalem. Kiedy widzimy człowieka o czerwonych zębach, lub strzykającego czerwonym płynem na chodnik to znak, że jest amatorem paanu. Żują go wszyscy- kobieci i mężczyżni, ale raczej ci z niższych klas. Na ulicach jest mnóstwo wózków z których sprzedaje się paan. Co ciekawe, ma on podobno działanie lekko odurzające- daje na chwilę energetycznego kopa. 

  • Img 2444
  • Img 2452
  • Baga
  • Goa od kuchni
  • Baga