W:Ajanta to długi rząd świątyń wykutych w skale. Położone są one w wąwozie, dnem którego płynie rzeczka (tzn. płynie może gdy jest monsun - za naszej bytności rzeczki tam nie było).
Kluczymy boso po chłodnych, gładkich posadzkach, wokół kolumn pokrytych płaskorzeźbami, by dojść najczęściej do posągu Buddy umieszczonego w centralnej części, na miejscu naszego ołtarza. Potem, na zewnątrz, grzejemy stopy na nasłonecznionej dróżce, by znów dotknąć zimnego kamienia w następnej świątyni.
T: Wspaniałe wykute w skałach świątynie. Niezwykłe miejce, które przez setki lat było ukryte przed oczami ludzi. Dopiero towarzystwo angielskich myśliwych przez przypadek natrafiło na długi ciąg buddyjskich świątyń wykutych w skale. Piękny wąwóz, a w nich co kilkanaście metrów wykuta świątynia. Robi to wielkie wrażenie. Zwłaszcza kamienne figury Buddy i niektóre dwupiętrowe świątynie zachwycają swoim majestatem. W jednej z jaskiń spotkaliśmy grupę buddyjskich mnichów ze Sri Lanki, którzy zaintonowali pieśń. W tym wnętrzu echo ich modlitwy brzmiało naprawdę niesamowicie...
W: Oczywiście, takie miejsce jest też zagłębiem dla "małych przedsiębiorców". Od razu po wyjściu z samochodu każdy ma już swojego sprzedawcę, który daje prezent w postaci kawałka skały z wąwozu. Sprzedawca, od tej chwili nasz sprzedawca, podaje numer sklepu, do którego trzeba koniecznie wstąpić w drodze powrotnej. Mój ma na imię Ali, sklep numer 56. W drodze powrotnej nie było szans przemknąć gdzieś obok, Ali odnalazł mnie od razu. Tym razem nie uciekłem od przymusu odwiedzenia sklepu, a stąd nie było już daleko do kupna pudełeczka na biżuterię...
Nie każdy ma swój sklep i może złożyć mi świetną ofertę ("very good price!"). Trzeba sobie więc radzić inaczej. W jednej ze świątyń pan pokazał nam, że gdy puka się w kolumny, te wydają różne dźwięki. Pokaz warty kilku rupii:)