Podróż Pierwszy krok w Azji- Indie cz.1. - Rady nie od parady



2009-01-24

Tusia: 24 stycznia 2009 wyruszyliśmy samolotem do Londynu, by tam przesiąść się w samolot do Bombaju. W pewien sposób jednak nasza podróż zaczęła się znacznie wcześniej. Gdy wybieramy się do państwa tak odmiennego od naszej ojczyzny, zwłaszcza jeżeli jest to pierwsza wyprawa tego typu, a tak było dla nas, przygotowania trzeba zacząć sporo wcześniej. Oto nasze sugestie:

Wiza Oprócz ważnego paszportu, żeby wjechać do Indii potrzebujemy wizy turystycznej. Za jej załatwianie najlepiej wziąć się z miesiąc wcześniej, z samym wyrobieniem nie ma kłopotu- zanosimy odpowiednie formularze i zdjęcia do Ambasady Indii, mieszczącej się w centrum Warszawy, czekami kilka tygodni i gotowe.

Samolot Trzeba dobrze poszukać, jeśli się chce w miarę tanio polecieć do Azji. Dla nas najkorzystniejsze było połączenie przez Londyn (tanimi liniami, a stamtąd Virgin Atlantic), chociaż musieliśmy na miejscu czekać 7 godzin i zmienić lotnisko. Dla wygodnickich - trochę droższy Aerofłot przez Moskwę lub FinnAir. Ewentualne loty wewnątrz Indii można rezerwować na miejscu-często są stosunkowo tanie.

Przewodnik Po polsku nie został jeszcze wydany żaden obszerny przewodnik po Indiach, który zawierałby konkretne, praktyczne informacje. Zdecydowaliśmy się kupić zachwalane przez podróżników Lonely Planet India, które wprawdzie waży ok. kilograma ale było nieocenioną pomocą. Inny popularny przedownik to Rough Guide. Jeżeli nie zwiedzamy całych Indii warto kupić cieńszą wersję opisującą konkretny obszar (ze względu na wagę). Warto przejrzeć fora internetowe- nieocenione jest np. http://www.indiamike.com/

Bezpieczeństwo Kupiliśmy bilet do Indii kilka dni przed zamachami w Bombaju, więc informacja o naszej podróży budziła zdziwienie wśród znajomych i poważne obawy rodziny. Będąc na miejscu absolutnie nie odczuwaliśmy żadnego zagrożenia i nie znaleźliśmy się w żadnej niebezpieczniej sytuacji. Niestety, tak to jest, że niewiele państw można uznać za całkiem bezpieczne, a przecież podróżówać trzeba. Prawda? Dlatego najlepsze co można zrobić to dobrze przygotować się do wyjazdu i uważać na siebie.

Szczepienia, malaria Właśnie ze względu na bezpieczeństwo warto zainteresować się odpowiednio wcześniej szczepieniami. W Indiach nie ma obowiązkowych szczepień i nikt na granicy nie powinien sprawdzać nam "żółtej książeczki", ale lepiej zadbać o zdrowie. My zaszczepiliśmy się na żółtaczkę typu A i B (przed podróżą trzeba wziąć 2 z 3 dawek w odstępie miesiąca), dur brzuszny, tężec oraz meningokoki (istnieje ryzyko zarażenia zwłaszcza jeżeli podróżujemy miejscowymi środkami transportu). Powinniśmy byli też zaszczepić się na polio, ale w tym czasie zabrakło w Warszawie szczepionek. W sumie wszystkie te szczepienia kosztowały nas sporo czasu, pieniędzy i nerwów. Jednak jest to zabezpiecznie też na kolejne podróże. Problem jest z malarią, na którą nie ma szczepionki. Są dwie szkoły. Pierwsza, którą reprezentował poznany przez nas w Indiach adept medycyny, mówi, że lepiej jest nie brać środków przeciw, które obciążają organizm i nie są w 100% skuteczne, a bardzo się chronić przed komarami a później leczyć ewentualną chorobę. Sprawdza się to, jeżeli w Azji chcemy spędzić np. kilka miesięcy i tydzień w łóżku nie robi nam większej różnicy. Druga szkoła mówi- zapobiegać. Lek zapobiegający malarii musi przepisać lekarz tropikalny (których w Polsce jest chyba pięciu) biorąc pod uwagę naszą destynację i inne czynniki. Trzeba o tym pomyśleć sporo przed wyjazdem, bo lek powinno się zacząć brać tydzień przed wyruszeniem, a skończyć dwa tygodnie po powrocie. Minusem tego rozwiązania jest konieczoność załatwienia i kupienia dosyć drogiego leku oraz niebezpieczeństwo wystapienia licznych skutków ubocznych. Zaryzykowaliśmy i żyjemy.

Niezbędne przedmioty: latarka- przydatna w ciemnych ulicach i w hotelu gdy wysiada prąd; piersiówka- czytaj niżej; zapas polskich monet i znaczków- Hindusi mają hopla na ich punkcie- można sprawić wielką frajdę spotkanemu Hindusowi ofiarowując mu kilka egzotycznych monet z Europy, albo nawet kupić coś za nie (nam chciano np. sprzedać porządny bębenek za 5 "naszych monet"-niestety nie mieliśmy); środek na komary i moskitiera- nie w każdym hotelu jest na wyposażeniu, a nam nie zawsze chce się jej szukać, niezbędna w monsunie; dobry środek na ból brzucha (mi lekarz stanowczo kazał wziąć stoperan).