Podróż Kijowski kolaż - Skansen Pyrohiv/ Pirogowo



2009-04-05

To miała być całkiem normalna wycieczka do podmiejskiego skansenu, ale od początku wedle naszego przewodnika marszrutki do tej miejscowości odchodzić miały spod Stadionu Republikańskiego, czyli miejsca gdzie będzie rozgrywane EURO 2012, w co otwarcie wątpi spora część Ukraińców… Stadion rośnie i wygląda bardzo przyjemnie, prace wyglądały jakby były prowadzone w odpowiednim tempie żeby zdążyć na czas. Niestety nie pozwolono nam wejść na teren budowy żeby zobaczyć obiekt od wewnątrz, wobec czego szukamy naszej Marszrutki, czyli busika. Niestety okazuje się, że z tego miejsca odjazdy są w tylko stronę centrum (my tylko taki znaleźliśmy przystanek) wiec nie pozostało nam nic innego jak spróbować szczęścia z liniowym autobusem odjeżdżającym z innej stacji metra.

Przeglądamy się ogromnemu szeregowi busów, na którym znajdują się przynajmniej 3 numery… i który jest właściwy? Po obejściu całego placu, kiedy sprawa stawała się beznadziejna zrobiliśmy to, co trzeba czylio zafundowaliśmy po pirożku na lesze myślenie. Trudno znaleźć polski odpowiednik pierożka ciasto nieco podobne do tego z pączków z dowolnym nadzieniem na ostro, słono czy słodko smażone w głębokim tłuszczu. To uliczne danie nie zachwyci was wyszukanym smakiem i raczej nie krzykniecie po pierwszym kęsie „och, jakie pyszne!” ale po pewnym czasie pirożek stanie się przyjacielem który skutecznie i smacznie poradzi sobie na dłuższa chwile z głodem. Pozostając jeszcze chwile przy kuchni Ukraińskiej my stołowaliśmy się w sieci restauracji „Puzata Hata” mają duży wybór smacznych dań, nie tylko ukraińskich w naprawdę dobrych cenach. A przy tym lokale bez względu na porę cieszą się sporym zainteresowaniem wśród mieszkańców, co gwarantuje dobrą jakość jedzenia.

  My, zamiast niepotrzebnie tracić nerwy zajadaliśmy pirożki i niespodziewanie interesujący nasz autobus zajechał na przystanek, trzeba pamiętać, że szczególnie busy zatrzymują się zwykle gdzie akurat jest miejsce. Po wejściu na pokład upragnionego środka transportu wywołaliśmy sympatyczne zainteresowanie pana kierowcy, które zaowocowało, podróżą kolegi w kabinie kierowcy i monologiem symulującym dyskusje o sytuacji na Ukrainie. Jazda pomimo korków w samym mieście spowodowanych totalnymi przebudowami dróg i kozacką fantazją kierowców minęła nad wyraz szybko i znaleźliśmy się na mało malowniczym skrzyżowaniu. Pan Kierowca pożegnał nas i upewniwszy się u wysiadających, że to właściwa droga wysłał do muzeum mówiąc ogólnie, że to lepsze wejście niż główne… droga, którą przyszło nam iść nie wyglądała reprezentacyjnie… nie wyglądała nawet na taką pod Kijowem… po 10 min postanowiliśmy rozwiać wątpliwości i zaczerpnąć języka. Ludność miejscowa potwierdził, że jest to jak najwłaściwsza droga, więc spokojnie drogą pośrodku niczego szliśmy do przodu, aż ku naszemu zdziwieniu ukazał się malowniczy wychodek informujący, że użytkownik ma nie lada poczucie humoru i rozklekotana brama… trochę nieśmiało pytamy strażnika czy aby to nie jest wejście do muzeum… strażnik z udawanym zdziwieniem stwierdził, że owszem, ale dla pracowników a dla turystów jest główne tylko daleko, daleko… nagle sprawa okazała się tak oczywista, że sami nie mogliśmy uwierzyć. Ale skoro już tu jesteśmy to wchodzimy w ten układ i zaczynamy grę, że turyści, że daleko, żeby był dla nas miły, żeby Pan puścił a my pójdziemy przez skansen do głównej bramy i kupimy bilety… Ukraina to nie Tunezja i targi nie są niekończącym się flirtem i adoracją, szybko dochodzimy do porozumienia, dostajemy promocyjne bilety i informacje, że zgubiliśmy się szukając Karpat.

Tak, więc zagubieni gdzieś między Karpatami a Polesiem szukaliśmy wyjścia na główne ścieżki. Cały kompleks muzealno-architektoniczny jest podzielony na kilka rejonów. Każda wieś przedstawia architekturę danego rejonu, i w ten sposób przechadzając się od wioski do wioski możemy zobaczyć spektrum architektury ludowej na Ukrainie. Całość jest pomyślana tak, że do każdego budynku i każdej chaty można wejść i zapoznać się z sprzętami, my niestety trafiliśmy na martwy sezon, więc taką okazje mieliśmy tylko raz, inna sprawa, że byliśmy praktycznie jedynymi turystami w skansenie. Powrót do Kijowa okazał się już dużo prostszy, busik jadący z przystanku nieopodal zabrał nas za niewygórowaną cenę do samego centrum. Marszrutki są bardzo popularnym środkiem transportu i stosunkowo tanim, ale nie spodziewajcie się wygód ani oszałamiającego tempa.

W Kijowie jedziemy jeszcze do zaległego i kameralnego „Muzeum Jednej Ulicy”, jest zupełnie niepodobne do innych muzeów i przedstawia życie kilkorga mieszkańców, różnych profesji zamieszkujących Andrijewski Uzwis. Myślę, że warto tam zaglądnąć dla relaksu a przy okazji zobaczycie metamorfoz Kijowa w ciągu 100 ostatnich lat na starych zdjęciach.

  • Pyrohiv
  • Stadion Republikański, przyszła arena Finały EURO 2012
  • Werhowna Rada?
  • Pyrohiv
  • Pyrohiv
  • Pyrohiv
  • Pyrohiv
  • Pyrohiv
  • Pyrohiv
  • Pyrohiv
  • Pyrohiv
  • Pyrohiv
  • Muzeum "Jednej Ulicy"