Zakamarki to zgodnie ze „Słownikiem języka polskiego”: „...małe, trudno dostępne miejsca w jakimś pomieszczeniu, mieście, lesie itp. ...”, ale też „...głęboko ukryte lub ukrywane sfery życia, psychiki itp. ...”. Czy zatem zgodnie ze słownikowym opisem zakamarkiem może być cała ulica, albo plac, w końcu przecież dostępne bardzo łatwo, a wobec istnienia tanich linii lotniczych, nawet za kilkanaście złotych!
Może to drugie określenie będzie tu bardziej adekwatne. Może zakamarkiem trzeba nazwać przypomnienie sobie, na przykład w momencie patrzenia na zdjęcie, wrażeń doznanych w chwili jego robienia, słów wypowiedzianych do bliskiej osoby pokazanej na zdjęciu, albo chociaż obecnej przy jego robieniu. Może w końcu cały przebieg, ba, cały kontekst odbytej podróży, z której zdjęcia, czasem fotografie, czasem zwykłe fotki awansowały do roli pamiątek obok biletów do muzeum i do metra?
Na szczęście w Kolumberze nie ma obowiązku zachwycania się zdjęciami, nie ma także obowiązku odczuwania tych samych emocji, które towarzyszyły ich wykonawcy. A jeśli się pojawią? To tylko plus dla całego przedsięwzięcia!