Przeczytaliśmy w jakimś przewodniku o magicznych właściwościach leczniczych tamtejszych błot. Zapragnęliśmy to sprawdzić. Nie znaliśmy dokładnie drogi, ale spotykane po drodze kuracjuszki świadczyły, że zmierzamy w dobrym kierunku. Cudowne błota leżą na dnie jeziora a raczej płytkiego, cuchnącego siarką, czarnego bajora odległego od brzegu Morza Azowskiego dosłownie o kilkadziesiąt metrów. Leczą ponoć wszystko, raka, ból zęba, głowy, ręki, chorą wątrobę, płuca.... wszystko, a ponieważ wiemy, że jeśli cos jest od wszystkiego to znaczy, że jest do niczego :-) dość sceptycznie patrzyliśmy na możliwość podreperowania zdrowia. Niemniej stał się cud. Dolegliwości związane z udarem zniknęły całkowicie, gorączka ustąpiła, za to w gratisie dostałem olbrzymią opryszczkę na górnej wardze, co jednak było dużo mniej męczące niż objawy porażenia słonecznego. Z drugiej strony to trochę dziwne, bo jak piszą w folderach reklamowych ich błoto leczy przede wszystkim choroby skóry :-)