Wyjechaliśmy w piątek z Warszawy. Wybraliśmy drogę w przez Radom. No cóż, nikt pomimo zapasu czasu na dojazd nie przewidział stania godzinę w korku z powodu wypadku. Dojechaliśmy do Orelca spóźnieni. Gospodarz Zagrody Magija - Janusz, kilkakrotnie wskazywał nam drogę:
- Skręćcie przed przystankiem...
Szukaliśmy tego przystanku - taka malutka budka - udało się. Jeszcze trochę ubitą drogą od asfaltu i wjechaliśmy na podwórko.
Wszyscy już po kolacji, czekają na zajęcia teoretyczne, a my dopiero rozpoczynamy wieczerzę. Staraliśmy się zjeść posiłek jak najszybciej. Krótkie przedstawienie się i parę słów o sobie. Okazuje się, że mamy sporą ekipę z Warszawy i gości z Krakowa, Łodzi... jedenaście osób. Z jednego drewnianego domu, przeszliśmy na zajęcia do drugiego.
Salka z kominkiem, projektor, ekran - prawdziwy wykład. Początki prelekcji Pawła trochę nudne - sporo czytaliśmy i jakieś doświadczenie mieliśmy. Ale z upływającym czasem zaczęły pojawiać się przydatne informacje - np. o bateriach. A test z fotografowaniem białej i czarnej kartki żeby zobaczyć efekt działania pomiaru światła w aparacie był naprawdę dobrym i działającym na wyobraźnię doświadczeniem fizycznym.
Po wykładzie Janusz zaprosił chętnych na zajęcia do piwniczki. No niezły loch ma Gospodarz. Tym atrakcyjniejszy, że parę buteleczek i baniaczków z trunkami tam się znajduje...
W piwnicy 4 C, winko odrobinkę zmrożone, ale degustacja polepsza humory. Czas szybko umknął i trzeba było się położyć. Mieliśmy nadzieję na zdjęcia o wschodzie Słońca.