Podróż Kirgistan 2008 - Jezioro Son-Kiol



2008-08-07

Z Koczkor nad jezioro jest ok. 70 km, z czego 50 szutrową drogą w górach. Miejscowi pokonują tę trasę w 3 godziny. Widoki były jeszcze piękniejsze niż wszystko, co dotychczas widzieliśmy w Kirgistanie. Dotarliśmy nad jezioro Son-Kiol, gdzie dostaliśmy jurtę, w której mamy spędzić następne dwie noce. Jurta jest cała dla nas! Przy okazji trafiamy na urodziny 5-letniej Kirgizki, całe szczęście mamy kilka paczek cukierków, więc możemy zrobić małej prezent. Przy urodzinowym torcie poznajemy się z właścicielkę naszej jurty, która opowiada nam o tym jak urodziła w niej dwoje swoich dzieci oraz o zawodach, które w Kirgistanie organizuje się kiedy dziecko ma roczek (biorą w nich udział również turyści i zdarza się, że wygrywają nagrodę główną, którą jest baran).

Wieczorem mamy na kolację smażoną rybę z jeziora. Nie wiemy czy to dzięki kryształowo-czystej wodzie lub wysokości 3050 metrów, na której byliśmy ale wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że była przepyszna!

Na spacerze przed snem spotykamy amerykańskiego turystę, który opowiada nam o szoku (kulturowym?) którego również doznał w Kazachstanie, ale także podczas podróży przez Ukrainę i Rosję. Całkiem łatwo nam było sobie wyobrazić przerażonego Amerykanina, którego nikt w Ałma-Acie nie pyta z uśmiechem „how are you?”.

W nocy postanowiliśmy wyjść z jurty i poobserwować gwiazdy. Mimo, iż temperatura bardzo spadła (do kilku stopni) byliśmy zachwyceni. Przejrzyste niebo obserwowane z wysokości ponad 3000 m. n. p. m. w miejscu, od którego najbliższa latarnia oddalona jest o jakieś 70 km robi piorunujące wrażenie i pozostaje na długo w pamięci.

Następnego dnia postanowiliśmy wynająć konie. W ramach przygotowań do wyjazdu wzięliśmy lekcje jazdy konnej, aby przynajmniej oswoić się z tymi zwierzętami, ale było to zupełnie zbędne, gdyż konie oferowane turystom są bardzo spokojne i nie sprawiają problemów. Godzina jazdy na koniu kosztowała 70 somów, dodatkowo można było wynająć przewodnika (naszym był 13 letni chłopiec), który nas poprowadził do wodospadu ukrytego w górach i pomagał po drodze, kiedy nasze konie chciały sobie inaczej zaplanować dzień.

W międzyczasie mieliśmy szansę zaobserwować 7-letniego Kirgiza, który wyprostowany mógł przejść pod koniem, ale kiedy już (z pomocą mamy) na niego wsiadł to jeździł jak prawdziwy zawodowiec! Nie ma przesady w stwierdzeniu, że Kirgizi rodzą się na koniu. Pod koniec dnia ten sam chłopczyk ćwiczył do zawodów na ośle rzucając i podnosząc z ziemi jakiś dziwny przedmiot.

W nocy musimy wracać do Koczkor ze względu na problemy zdrowotne jednego z uczestników wyprawy – choroba wysokościowa i problemy z oddychaniem.

  • Młody Kirgiz ćwiczy przed zawodami
  • Młody Kirgiz ćwiczy przed zawodami
  • Jezioro Son-Kiol
  • Nad jeziorem Son-Kiol
  • Nad jeziorem Son-Kiol
  • Nad jeziorem Son-Kiol
  • Nad jeziorem Son-Kiol
  • Nad jeziorem Son-Kiol
  • Nad jeziorem Son-Kiol
  • Nad jeziorem Son-Kiol
  • Młody Kirgiz ćwiczy przed zawodami
  • Nad jeziorem Son-Kiol
  • Jurty nad jeziorem Son-Kiol
  • Tunduk na szczycie jurty