Do Rygi docieramy wczesnym rankiem. Główny dworzec, na którym wymieniamy pieniądze, jest zupełnie inny od tego, który pozostawiliśmy w Warszawie - to pewnie wina pogody, która jest doskonała. Zostawiamy plecaki w szafkach na dworcu i po zjedzeniu śniadania (bułki, które mamy jeszcze z Polski) wyruszamy na zwiedzanie miasta.
Wchodzimy na wieżę kościoła św. Piotra, skąd podziwiamy panoramę całego miasta. Zauważamy analogię z Warszawą - podobnie jak stolicę naszego kraju - Rygę szpeci coś w rodzaju lokalnego Pałacu Kultury. Zauważamy z pewnym zdziwieniem, że wiele osób porozumiewa się tutaj w języku rosyjskim.
Następnie udajemy się na dalsze zwiedzanie starówki. Odwiedzamy kościół św. Jakuba, Gildie Kupieckie, Katedrę z czwartymi największymidrewnianymi organami w Europie wyprodukowanymi w niemieckim mieście Ludwigsburg, Dom Kotów oraz Dom Bractwa Czarnogłowych, który został zburzony na rozkaz Stalina i odbudowany na podstawie zdjęć i planów po odzyskaniu przez Łotwę niepodległości.
W międzyczasie zaczyna padać gęsty deszcz, więc musimy się schronić w jednej z wielu Ryskich knajpek, gdzie próbujemy lokalnego żywego piwa - Aldaris. Deszcz pada i pada, ale na szczęście piwa nie brakuje. Łotewska waluta - Łata - kosztuje mniej więcej tyle co Funt Brytyjski, a ceny na starówce są nieco wyższe niż w Polsce.
W Rydze jest ponad 50 muzeów. My postanawiamy odwiedzić dwa z nich: Muzeum Wojenne w Baszcie Obronnej oraz Muzeum Okupacji przy Domu Czarnogłowych. Wstęp do obu jest bezpłatny, jednak są to placówki muzealne w „starym stylu” i ich zwiedzanie wymaga nieco wytrwałości.
Wieczorem udajemy się na lotnisko, by polecieć do Kazachstanu.