Kolejny etap rowerowy. Z finiszem w XVI-wiecznym klasztorze Raşca.
Po drodze Baia, w której znajduje się piękna Biserica Alba. Spotkaliśmy tu profesora Nicolae Sava i jego francuskojęzyczną asystentkę (była przekonana, że ją doskonale rozumiem) , którzy zajmują się odtwarzaniem fresków wewnątrz świątyni. Ciekawe spotkanie.
Późnym popołudniem docieramy do klasztoru Raşca, przepieknie malowanego (zachowały sie malowidła na jednej ze ścian cerkwi wykone przez Greka Stamatello Cotronasa w latach 1551-52) miejsca, w którym czas płynie inaczej. Znakomite miejsce do wyciszenia...
Zapytawszy mniszkę w sklepiku z pamiątkami o mozliwość noclegu dostalismy odmowę, nie dalismy jednak za wygraną i zagadnęliśmy niezwykle sympatycznego mnicha, który mówił po angielsku, czy moża się tu gdzieś umyć. Po minucie dostaliśmy klucze do pomieszczeń gościnnych z łóżkami i prysznicem! Za darmo! Musielismy wyglądać na bardzo zmarnowanych :) Warto dodać, że można sobie w klasztorze nocleg zamówić wcześniej. Płatny :)
Wieczorem o mały włos klasztor by nam zamknięto, bo poszliśmy coś sobie ugotować na pobliskim parkingu. Na szczęście w porę zauwazyłem, że drzwi do klasztoru są zamykane...
Poranek to kolejne niesamowite przeżycie. O szóstej rano, jeden z mnichów widząc, jak próbowałem w notesie szkicować cerkiew, zawołał mnie i pozwolił wejść na dzwonnicę, gdzie za pomocą młotków wystukiwał rytm na desce (taki sposób wzywania na modlitwę jest tu przyjęty). Cały czas przy tym się uśmiechał przyjacielsko.
Około dziewiątej rano ruszamy w dalszy etap...