Następnego dnia wyruszamy z Białej Krynicy ta samą drogą (inaczej się nie da, wieś leży na uboczu przy granicy rymuńskiej 7 km od najbliższej wsi) i przez przejście graniczne Siret przedostajemy się do Rumunii.
Z Siret jedziemy na wschód, w stronę gór Bukowiny. Po drodze (mijając pierwszy napotkany Dom Polski) spotykamy młodego Polaka, który łamaną polszczyzną zaleca nam jechanie nową drogą. Niestety jego rada jest dla nas mordercza - zbaczamy z trasy i pewne jest, że nie dotrzemy tego dnia do wsi Putna. Fatalne drogi, niewyobrażalny upał i spore podjazdy wycieńczają. Musimy sie rozbić nad rzeką Suczawą w miejscowości Hurjuieni.
Rankiem wyruszamy do Putna, do którego jest już naprawdę niedaleko.
Miejscowość słynie z klasztoru (monastyru), który w założeniu miał być takim mołdawskim Wawelem (tu pochowany jest hospodar Stefan Wielki), odbywają się tu liczne pielgrzymki turystów i wiernych. My przybywamy dość wcześnie, gdy jeszcze nie jest tak tłoczno.
Spodenki rowerowe nie są odpowiednie do zwiedzania klasztoru, dlatego przywdziewamy czarne okrycia. Temperatura ok. 30 stopni...
W Putnej łapiemy rozklekotany pociąg relacji Putna-Jassy i podjeżdżamy do Radowców.