Podróż Mój sen o Troi - czyli dziennik z podróży po Turcji - 13.08 Stambuł-Cannacale-Ayvacik-Assos



2009-02-02
Stambuł – Cannakale - Assos13 sierpnia 

Zarezerwowaliśmy sobie miejsce w pensjonie na 26 sierpnia i pojechaliśmy na dworzec.
Dostaliśmy się tam w miarę szybko, nie ma to jak metro. O 9 siedzieliśmy już w autobusie do Cannakale. Podróż długa i nieco przez to męcząca, chociaż poczęstowano nas herbatą
i ciastkiem. Jest oczywiście klimatyzacja, co powoduje, że okładam się swetrem. Towarzyszy nam wspaniały widok na Morze Marmara.
O 14.30 Wsiadamy na prom do Cannacale i o 15.10 Jesteśmy na miejscu. Chcieliśmy od razu pojechać do Troi, niestety nie było dobrego połączenia i wsiedliśmy w pierwszy autobus jadący na południe w kierunku Assos. Wysiedliśmy w Ajvacik, w centralnym punkcie miasteczka, który stanowi dworzec, z prawdziwie swojską atmosferą.  Stamtąd, po długim oczekiwaniu (tutaj nikomu się nie spieszy) małym busem dotarliśmy do Assos. Wynalazkiem, który tu zauważyłam są trzypasmowe drogi, środkowy pas służy do wyprzedzania z jednej lub drugiej strony – genialne, jaka oszczędność.

W Assos byliśmy ok. 18. Razem z nami jechała para Amerykanów, którzy zjechali płn-wsch. część Turcji. Byli w górach, które polecali na treking i w Kapadocji.
Wylądowaliśmy na tym samym kempingu (Cahir), my w bungalowach oni w swoim mikroskopijnym namiocie. Bungalowy super tanie i na dodatek z własną łazienką, co prawda woda leciała powoli, ale za tą cenę w tak pięknej miejscowości była to okazja.
Assos to niesamowite miejsce, mała mieścina oddalona od zgiełku, choć mocno turystyczna, kusi ciszą i morzem. Stoi tu parę pensjonów i hoteli, dla oszczędnych 2 kempingi. Na wzgórzu, które pokonujemy żeby się tu dostać, leży wieś Berhamkale. Wydaje się, że czas się zatrzymał.

Wieczorem kąpię się w nieco chłodnej wodzie, niestety! Morze Egejskie coś zimne w tym roku. Widać stąd wyspę Lesbos, Grecja za rogiem.