Podróż Mój sen o Troi - czyli dziennik z podróży po Turcji - 21.08 Antalya-Perge-Aspendos-Antalya



2009-02-02
Antalia-Perge-Aspendos-Antalya 

Śniadanie niestety nie tak obfite jak to się wcześniej zdarzało, rozpoczęło dwudniowy pobyt w Antali.
W okolicy jest sporo fantastycznych ruin do zwiedzania. Nam udało się dotrzeć tylko do Aspendos
i Perge. Poważnym utrudnieniem jak się okazuje jest dojazd. Na podstawie wcześniejszych doświadczeń wydawało nam się to absurdem, jednak dostanie się, na przykład do Termessos graniczy z cudem. Nie dojeżdża tam żaden środek transportu z wyjątkiem taksówek. Warto w takiej sytuacji wypożyczyć samochód, co kalkuluje się już przy 4 osobach. My podróżujemy jednak w dwójkę z ograniczonym budżetem...Informacje zawarte w przewodniku potwierdzamy w Tourist Info i żegnamy się z wcześniejszymi planami.
Aby znaleźć się w jakichkolwiek ruinach (wszystkie znajdują się w sporawych odległości od miasta), musieliśmy najpierw dojechać do przystanku busów. Bez problemu dostaliśmy się tam miejscowym transportem, i po krótkiej chwili jechaliśmy do Perge. Autobus dojeżdża do Aksu- miejscowości od której Perge oddalone jest o ok. 2km. Dystans ten pokonaliśmy pieszo. Było upalnie, i na dodatek pod górę. Po drodze widzieliśmy fabrykę dywanów, należałoby ją nazwać manufakturą-kobiety tkały je ręcznie.
Ruiny Perge są całkiem rozległe, niestety wejście do amfiteatru nie jest możliwe, przynajmniej w godzinach otwarcia muzeum. Chętnych do zobaczenia teatru nie brakuje-widać pełno dziur w okalającej go siatce. W samym mieście niezbyt wielu turystów, nieliczni chowali się przed porażającym słońcem. Nie wiem dlaczego ciągle brano nas za Rosjan, którzy faktycznie po Turcji podróżują.
Z ciekawszych rzeczy zachowała się brama i łaźnie z basenami. Poza tym dla kogoś, kto nie zachwyca się specjalnie tego typu zabytkami całkiem ciekawie, ale bez rewelacji.
Zaplanowaliśmy jeszcze jedne ruinki, a było jeszcze całkiem wcześnie, więc wróciliśmy tą samą asfaltówką tym razem już z górki, do głównej szosy. Jak na złość nic nie chciało się zatrzymać i zaczęliśmy tracić wiarę, że gdziekolwiek dojedziemy W momencie w którym ktoś chciał nam pomóc jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zatrzymał się dolmusz. Nie dojechaliśmy jednak do Aspendos, ale na dworzec w małej mieścinie Seik. A tam,jak na końcu świata nikt nic nie wiedział. Po pół godzinie ruszyliśmy.
Stąd płynie pewna nauka na temat zachowania ludzi w małych miejscowościach gdzie ruch turystyczny praktycznie nie istnieje. Tam niczego się nie przyspieszy, trzeba się cieszyć życzliwością mieszkańców, którzy w miarę możliwości starają się pomóc, choć bariera językowa stanowi dużą przeszkodę.
Aspendos to olbrzymi, częściowo zrekonstruowany amfiteatr, gdzie odbywają się koncerty. Akurat szykowano scenę na mający się odbyć następnego dnia na występ Tarkana. Miejsce warte zobaczenia, z pewnością wytwarza w czasie koncertów niesamowity klimat, czuje się tutaj wieki.
Z Aspendos wróciliśmy do Antali ekspresowo, dzięki autostopowi. Wspaniały sposób na przemieszczanie się-szybko, bez kosztów i z klimatyzacją.
Po powrocie do Antali postanowiliśmy zakupić owoce. Z początku wydawało się to łatwe, wystarczyło w naszym mniemaniu wyjść poza obręb starego miasta i pójść do pierwszego lepszego sklepu spożywczego. Tych tutaj jednak nie było! Faktycznie jak sięgnęłam pamięcią, w Turcji owoce i warzywa kupuje się na targu, lub „z samochodu”. Zaczęliśmy więc poszukiwania, i coraz bardziej zdesperowani po pół godzinie błądzenia zapytaliśmy o drogę na targ, ale informacje, jak zwykle, były sprzeczne. Po godzinie chodzenia w kółko, w końcu znaleźliśmy wielki plac pełen sprzedawców obładowanych różnorodnym towarem. Można tam było znaleźć wszystko w temacie owoców. Zadowoleni, z siatkami pełnymi owoców, dźwigając arbuza wróciliśmy do domu. Wieczorem wywołaliśmy jeden film, na szczęście wszystkie zdjęcia wyszły. W czasie oczekiwania na zdjęcia pochodziliśmy po starym mieście, które trzeba przyznać jest fantastyczne. Szczególnie urokliwe są patia. Ludzie przesiadują tam wieczorami jedzą, rozmawiają -jest to pora ich głównego posiłku. Restauracje, jedna przy drugiej walczą o klienta, my jednak byliśmy strasznie oporni na zaproszenia do skorzystania z bogatego menu. Chyba jako jedni z pierwszych przebywających w Antali turystów poszliśmy spać.

Wydatki: nocleg (pensjonat Naturel) 11,5$/pokój 2 osobowy z łazienką i śniadaniem, przejazdy 4$, zwiedzanie 9$.