W następnej kolejności były krajobrazy warte poznania: Zatoka Balos i Półwysep Gramvousa. Do Kastelli Kissamou przyjechaliśmy o godz 10:20 po tym jak 5 minut wcześniej odpłynął ostatni ekspres na Gramvousa-Balos. Należało zabrac ulotki reklamujące to miejsce i przyjechac dnia następnego przed czasem oczywiście. Wypożyczając samochód przemiła pani zaopatrzyła nas w mapę Krety z zaznaczonymi miejscami, które trzeba odwiedzic. Szczególnie polecała Falasarnę z racji jej odpowiedniej lokalizacji i przepięknych widoków -jak sie wyraziła. Gramvousa tego dnia nie wyszła nam najlepiej więc postanowiliśmy zobaczyc tą Falasarnę.
Jechaliśmy główną drogą i dotarliśmy do trasy prowadzącej na wykopaliska-ku mojej niezmiernej radości. Trzeba naprawdę uruchomic wyobraźnię, żeby zobaczyc to, co opisują przewodniki. Falasarna była w przeszłości antycznym portem , do którego zawijały greckie statki. W tej chwili zostały prawdziwe szczątki-pozostałości murów rozłożonych wokół gór okalających piękną plażę. Pozostałości domów skupione są wokół dawnego basenu portowego , którego położenie ok. 100 m w głab lądu dowodzi stopniowego przemieszczania się lądu. Wykopaliska trwają nadal. Archeolodzy do tej pory odkopali nieznaczną częś portu. Ale Falasarna to nie tylko ruiny, to także niesamowite krajobrazy. Takich widoków w tej części wyspy jest mnóstwo.
Na początku wspinaliśmy się po skałach i oglądaliśmy zatokę z góry zachwycając się tak jak pani w wypozyczalni. Zeszliśmy w dół ( ja zabrałam po drodze ze sobą straszliwego pająka), mijając ruiny zawitaliśmy do kapliczki , która była otwarta a potem skierowaliśmy się w strone plaży. Brzeg piaszczysty, wysoka fala i góry tworzyły piekny krajobraz ale kiedy wchodzi się do wody i zaczyna pływac to pływa się w najpiękniejszej okolicy z widokiem na szczyty gór zatopionych w chmurach. Niezapomniane przeżycie.