Ostatni punkt podróży okazał się wielkim niewypałem. "Jedyna w Polsce wieś rybacka wpisana do rejestru zabytków" - głosił nasz przewodnik. Mieliśmy tu znaleźć "kilka starych domów z XIXw, ozdobionych ludowymi malowidłami". No to się skusiliśmy. Zastaliśmy coś zupełnie innego. Wieś nie jest rozległa, więc raczej wątpliwe żebyśmy nie zobaczyli malowideł, bo nie dotarliśmy w ich okolice. Albo te ludowe wzory były wewnątrz chałup, albo zostały zamalowane (wiele budynków miało nowe elewacje). Cięzko mi było dopatrzeć się jakiegoś tradycyjnego układu rybackiej osady - ot główna droga z kilkoma bocznymi, wzdłuż których ciągną się zabudowania.
Jedyne co nas nie zawiodło to kolorowe kutry rybackie na plaży. Rzeczywiście są, są kolorowe i bardzo fotogeniczne.
Z plaży wróciliśmy do auta, a że zaczynało się robić późno udaliśmy się w drogę powrotną do trójmiasta. I tylko żal mi było tych ludowych malowideł, których nie zobaczyłam - czy jeszcze wogóle tam są?